W naszym ogrodzie wisi ich kilka. W każdej widać ślady corocznej, ptasiej bytności choć tylko jedna była już dwa razy zamieszkana. Co roku sprzątamy wnętrza, sprawdzamy mocowanie, dokręcamy obluzowane deski i z biciem serca czekamy. Czy zechcą w tym roku u nas zamieszkać? Wszak całą zimę znajdowały tu pełne ziaren karmniki!
Najpierw znoszą do budki mech, trawę a my znajdujemy sobie najlepsze miejsce obserwacyjne by podglądać postęp prac.
Później długo panuje cisza, a my zastanawiamy się czy ptaki nie opuściły jednak małego mieszkanka. Ale nie! Nadchodzi w końcu czas wielkiego gwaru, nieustającego pośpiechu małych rodziców, starających się wykarmić ukazujące się w otworze budki paszczęki.
Spędzamy wtedy bardzo dużo czasu przyglądając się wszystkiemu co uda nam się podejrzeć i nie podchodzimy zbyt blisko budki.
Nie udało nam się jeszcze oglądać pierwszych wylotów młodych sikorek. Pewnie zbyt dużo czasu przebywamy poza domem a one nie czekają niestety z ćwiczeniami do weekendu.
Zosi udało się jednak znaleźć kiedyś taką skorupkę…
Z wielką ciekawością czekamy na coroczne czyszczenie budek.
Raz znaleźliśmy w gnieździe martwe pisklę. To podobno częsty przypadek. Nie wszystkim udaje się przeżyć. W tym roku jednak wyleciały chyba wszystkie bo w gnieździe pozostały tylko piórka…
Spójrzcie jak troskliwie zatkano szpary mchem!
Jak tu przytulnie 🙂
A to już gniazdko po wyjęciu z budki. Jest miękkie, delikatne ale niezwykle trwałe. Piękne!
Dziś wszystko już posprzątane i przygotowane na nowy sezon. Zapraszamy!
/
Komentarze