Na pierwszą tegoroczną majówkę wybraliśmy się do pobliskiej Puszczy Zielonki. Postanowiliśmy odwiedzić trochę zapomniany leśny ogród botaniczny należący do Poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.
Jak wyjaśniliśmy dzieciom, w arboretum gromadzi się i chroni ciekawe gatunki drzew i krzewów. Mieliśmy zamiar je obejrzeć i poszukać przyrodniczych ciekawostek.
Założony w latach siedemdziesiątych park nie zadziwia jednak bogactwem roślin, a zwłaszcza ich opisem. O roślinach nie dowiemy się nic ponadto jaką nazwę noszą, jeśli oczywiście uda nam się odnaleźć odpowiednią tabliczkę.
Wśród zgromadzonych w ogrodzie roślin wypatrywaliśmy więc raczej tych, które już znamy, a dzieci odgadywały ich nazwy.
Podobały nam się skrzynki lęgowe dla leśnych ptaków. Nie wiem natomiast czy mają one szansę zostać zasiedlone. Jako potencjalny mieszkaniec zastanawiałabym się raczej czy to lokum – pamiętające pewnie jeszcze czasy założycieli arboretum– ma szansę nie rozpaść się przez kolejny sezon lęgowy.
„Zapuszczenie” ogrodu ma oczywiście swoje dobre strony bo nie spotkaliśmy tu innych spacerowiczów. Całość parkowego założenia jest również atrakcyjne dzięki pagórkowatemu ukształtowaniu terenu, obecności małego jeziorka, a zwłaszcza drewnianego mostka, z którego można wypatrywać kryjących się pod wodą ryb, a może i nawet innych nieznanych stworzeń.
Ciekawe było też pokonywanie przeszkód na drodze i odczytywanie tabliczek z nazwami parkowych alejek. Noszą one nazwiska uniwersyteckich profesorów więc ich odczytanie stało się prawdziwym wyzwaniem dla uczennicy zerówki;)
Prawdziwi odkrywcy przyrody znajdą tu również inne interesujące zajęcia: poszukiwanie kaczora na drugim brzegu jeziora…
…obserwacja wiosennej trzciny…
…czy rozwiązanie zagadki splątanych gałęzi. Do jakiej rośliny należą? Do pnączy przy trejażu czy do rosnącego obok drzewa?
W pobliżu parku znaleźliśmy też zniszczoną tabliczkę wskazującą na istnienie tu ścieżki przyrodniczej. Niestety brakowało odpowiedniego opisu i dalszych tabliczek.
Z arboretum nie wolno niczego zabierać, rozstaliśmy się więc z szyszką, która towarzyszyła nam w drodze i udaliśmy się na plac zabaw zbudowany na pobliskim polu piknikowym.
Komentarze
Wspaniała wycieczka! I piekne zdjęcia 🙂 Takie wyprawy w miejsca, które zdają się nieco opuszczone, mają niezwykły klimat, a Wasza opowieść oddaje go w pełni.
Cieszę się Magdo, że Ci się spodobało. Fajnie jest odkrywać takie miejsca, gdzie nie docierają tłumy ludzi.
Zdjęcia oczywiście nie umywają się do robionych przez Ciebie:)