Kiedy ostatni raz zwiedzałam Kraków, na wawelskim dziedzińcu kwitły akurat magnolie. Taką właśnie magnolię zauważyliśmy też w czasie telewizyjnej relacji z pogrzebu pary prezydenckiej.
Mój starsza córka od razu rozpoznała kwitnący krzew bo kilka chwil wcześniej oglądałyśmy zdjęcia z naszego pobytu w Krakowie. Byłyśmy tam 5 lat temu, bez najmłodszego członka naszej rodziny i bez taty dziewczynek.
W zwiedzaniu pomagał nam świetny, książkowy przewodnik dla dzieci, z mnóstwem ilustracji i opowiadanych przez krakowskiego skrzata legend.
Czytałyśmy je odpoczywając na Rynku, dziedzińcu wawelskim, nad Wisłą i na Plantach.
Teraz przyszedł czas na wspomnienia i odświeżenie wiadomości o Krakowie, więc znów wróciłyśmy – tym razem w towarzystwie mojej młodszej córki – do lektury książki, przeplatanej oglądaniem zdjęć.
Z pobytu na Wawelu, najbardziej w pamięci mojej córki, utkwiły łóżka w których spało się na siedząco, kominki, w których rozpalało się ogień od strony krużganków…
…oraz – rzecz jasna – smocza jama okrążona smokami.
Wspominałyśmy krakowskie gołębie, gwiaździste sklepienie w kościele Mariackim, legendarny nóż w Sukiennicach i mima na Rynku. Najlepiej zapamiętaną atrakcją okazał się być jednak pan grający na kieliszkach wypełnionych wodą;)
Odświeżając wiadomości o Krakowie, rozwiązywałyśmy też krzyżówki zamieszczone w książce…
…a potem przez jakiś czas poszukiwałyśmy w domu kieszonkowej układanki ze smokiem, która wiernie towarzyszyła nam podczas zwiedzania Krakowa, a która zawieruszyła się gdzieś niestety.
„Nic straconego, odkupimy ją przecież w Krakowie” – stwierdziła moja młodsza córka, która już szykuje się do wyjazdu i domaga się jak najszybszego powtórzenia naszej wycieczki, tym razem koniecznie w jej towarzystwie.
Ewa Stadmüller, Anna Chachulska „Kraków i okolice”, Wydawnictwo Skrzat, Kraków 2004
/
Komentarze