Czas biegnie szybko, wiele dzieje się w naszym życiu. Dziewczynki są teraz w dwóch różnych szkołach, bo Rozalka rozpoczęła już naukę w gimnazjum. Staramy się jednak, zapomnieć czasami o codziennych obowiązkach i złapać ostatnie jesienne promienie słońca, podczas weekendowych spacerów. Doroczną tradycją, stało się już chyba piknikowanie pod kasztanowcem, w starym, swarzędzkim skansenie pszczelarskim. Uli w nim jest jeszcze mniej niż w zeszłym roku, i spacerowiczów równie mało, za to mnóstwo kasztanów.
To właśnie wśród nich, zajadając się w zeszłym roku, czekoladowym ciastem Cecylki Knedelek, wypowiadałyśmy w myślach swoje życzenia. Czy się spełniły?
Oczywiście, choć życzenia spełniają się zazwyczaj w troszkę innej formie niż byśmy tego oczekiwali:) Dziewczynki marzą o psie, którego z racji wielu obowiązków nie możemy posiadać. Na szczęście, na naszej ulicy zamieszkali sympatyczni sąsiedzi z wesołym Wisusem, który często nas odwiedza. Zostaje czasami u nas na kilka godzin, a jeszcze częściej dziewczynki wyprowadzają go na spacer.
W tym roku, pod kasztanowiec zabrałyśmy inne ciasto, a w zasadzie słodki, cukiniowy chlebek z daktylami, na który przepis znalazłyśmy na tym blogu. Nasz wypiek nie był może tak foremny jak u autorki przepisu, ale Zosia większość prac przy nim wykonała – z wielką ochotą – sama! Odmierzała składniki, siekała daktyle i mieszała. Strasznie ucieszyłyśmy się, kiedy w cieście widać było kawałki cukinii.
Spałaszowaliśmy je na ławce wśród kasztanów i białych stokrotek, wypowiadając nowe życzenia.
Kwiatki również nam się przydały. Zebrałyśmy je by wykonać w domu szkolne doświadczenie z podręcznika do drugiej klasy…
…a dodatkowo wykorzystałyśmy je do zrobienia obrazka, zamkniętego miedzy plastikowymi wieczkami od twarożku. Pomysł zaczerpnęłyśmy z bloga – A tak się bawimy.
Teraz czekamy na spełnienie tegorocznych życzeń:)
/
Komentarze