Myślę, że wciąż można ją tam spotkać. Stoi dom w którym się urodziła i który przeniosła na karty swych książek.…
Bardzo lubię przeglądać album z malarstwem Carla Larssona. Dostałam go kiedyś od przyjaciółki, która sprawiła mi nim wielką radość. Obrazy tego szwedzkiego malarza, tworzącego na przełomie XIX i XX wieku to pochwała codziennego, wiejskiego życia, rodzinnego ciepła, delikatność i humor. Zachwycała się nimi i Astrid Lindgren. Twórczość Larssona niewątpliwie była dla niej dużą inspiracją, podobnie jak dla ilustratorki jej książek Ilon Wikland.…
„A tam na placu najsprytniejsi chłopcy przywiązywali często swoje saneczki do chłopskiego wozu i jechali sobie kawał drogi za nim. Było bardzo wesoło. Gdy tak w najlepsze się bawili, nadjechały duże sanie. Calusieńkie pomalowane były na biało i siedział w nich ktoś otulony w białe futro i w białej futrzanej czapce; sanie dwukrotnie objechały plac, a Kaj błyskawicznie przywiązał do nich swoje saneczki, i już jechał za nimi (…) jego mały pojazd był na uwięzi i pędził z szybkością…
Bardzo przyjemne jest czekanie na książkę. Lubię patrzeć na swój stosik lektur przygotowany do czytania, przeglądać listę książek, które chciałabym przeczytać, umawiać się z panią bibliotekarką na odłożenie nowości. Lubię czekać na książki, które mają zostać wydane. O niektórych opowiadam dzieciom i wtedy razem cieszymy się kiedy w końcu trafią do naszego domu. Wielką radość sprawiły nam ostatnio „D.O.M.E.K.” – niesamowicie interesująca również dla dorosłych, książka o współczesnej architekturze; nowe książki z przepisami Cecylki Knedelek i zabawna, nowa historia…
„Emil to był chłopiec dziki i uparty (…) Chociaż, należy to przyznać, kiedy nie wrzeszczał, wyglądał na grzecznego. Miał okrągłe, niebieskie oczy, okrągłą rumianą twarz i jasne kędzierzawe włosy. Wszystko to razem wyglądało tak, jakby Emil był prawdziwym aniołkiem. Ale pozory mylą.” Emil był oczywiście strasznym urwisem, ale my właśnie dlatego bardzo lubimy czytać o jego przygodach, a kiedy spędzaliśmy wakacje w Szwecji, oczywistym było, że udamy się do Emila w odwiedziny. Zagroda, którą twórcy serialu – nakręconego na…
Zbliża się Dzień Dziecka, a my na wygodnej kanapie czytamy w deszczowe dni, wydaną niedawno przez Zakamarki kolorową książeczkę „Dzień Dziecka w Bullerbyn”. To niepublikowane dotychczas w Polsce opowiadanie, zostało napisane przez Astrid Lindgren wiele lat po „Dzieciach z Bullerbyn”, ukochanej książce mojego dzieciństwa. By spędzić dzień w Bullerbyn, oddałabym kiedyś wiele i nie musiałby to być wcale Dzień Dziecka. Kerstin, dwuipółletnia główna bohaterka świątecznego opowiadania, też jest raczej zwolenniczką zwykłych, bullerbynowych chwil. Z rezerwą podchodzi do prób zorganizowania…
Edukacyjne dylematy – druga relacja z Wielkiej Brytanii
16 maja 2009„…dziecko rodzi się wszechstronnie uzdolnione, z pełną możliwością rozwoju we wszystkich kierunkach, potencjalną wybitną inteligencją i zadatkami na rozwijanie wielkiej twórczości oraz dużym talentem społecznym. Trzeba tylko stworzyć mu możliwość maksymalnego ich rozwoju. Rodzina i środowisko mogą zapewnić mu pełną realizację uzdolnień lub zaprzepaścić je bezpowrotnie.” – to słowa, współczesnego badacza zdolności umysłowych, D.Lewis’a, umieszczone na początku czytanej właśnie przeze mnie książki Danuty Czelakowskiej „Inteligencja i zdolności twórcze dzieci w początkowym okresie edukacji”. Mimo całego pozytywnego ładunku, który niosą,…
„…W końcu Tommy spytał: – Dlaczego szłaś tyłem? – Dlaczego szłam tyłem? – powtórzyła Pippi. – Czy nie żyjemy może w wolnym kraju? Czy nie wolno chodzić, jak się chce?” Tommy i Annika mieli szczęście, że spotkali na swojej drodze Pippi. Choć nie zostali może piratami, nie wyrośli też jednak pewnie na przemądrzałych dorosłych. Bo Pippi oczywiście nigdy nie dorosła, jest „czystą, nieskażoną kwintesencją dzieciństwa” jak pisze w książce „Pippi, dziwne dziecko”, Jacek Podsiadło. Dlaczego jest więc dla nas…
Kiedy moja starsza córka poprosiła mnie pierwszy raz o zorganizowanie w domu jej urodzinowego przyjęcia dla przyjaciół, ucieszyłam się bardzo. Po pierwszym „zachłyśnięciu się” zbiorowymi imprezami organizowanymi w „małpich gajach”, zauważyłam, że dzieci są już po prostu znudzone powtarzalnością urodzinowych rytuałów. Po kilku latach uczęszczania do placówek przedszkolnych i szkolnych, urodziny organizowane prawie dla całej grupy czy klasy szkolnej, a więc prawie dwa razy w miesiącu, stają się też wręcz udręką organizacyjną dla rodziców. My wyłamaliśmy się z tego…
Grypa, którą straszono nas już w pracy, w szkole i w przedszkolu, dotarła jednak i do naszego domu. Od kilku dni, świat oglądamy tylko przez okna. Zdumiewa nas, jak wiele ciekawych rzeczy obserwujemy w miejscu, które znamy przecież już od dawna, ale obserwacji któremu nie poświęcamy na co dzień aż tyle czasu. To miejsce to nasz ogród, opanowany teraz zimą przez stadko kolorowych sikorek.…