Kiedy mama spędzała piękny, letni dzień w biurze, jej córki pojechały wraz ze swoją ciocią, na jedną z ostatnich wakacyjnych wycieczek. Mamie pozostało tylko obejrzeć zdjęcia i przeczytać relację:
W bliskim sąsiedztwie mojego domu rozciąga się Wielkopolski Park Narodowy. Już w 1922 roku wybitny biolog i botanik Uniwersytetu Poznańskiego, prof. Adam Wodziczko, wystąpił o utworzenie parku narodowego wokół Osowej Góry, jednak ostatecznie powstał on dopiero w 1957 roku. Na terenie parku, w 1941 roku, został wybudowany pałac, który był rezydencją Arthura Greisera, namiestnika Rzeszy w kraju Warty, wsławionego brutalną germanizacją i eksterminacją Polaków. Obecnie w pałacu mieści się dyrekcja Wielkopolskiego Parku Narodowego oraz Muzeum Przyrodnicze. Właśnie do niego wybrałyśmy się z dziewczynkami w czasie jednego z upalnych dni wakacji.
W pierwszej sali naszą uwagę zwrócił wielki kominek, który ozdobiony był kafelkami z niemieckimi nazwami wielkopolskich miejscowości. Większość tych nazw, razem ze starszą z dziewczynek, rozszyfrowałyśmy (np. Schrimm = Śrem, Jarotschin = Jarocin). Znalazłyśmy też kafelek z rysunkiem wyspy zamkowej, którą później zobaczyłyśmy „na żywo”.
W muzeum podziwiałyśmy scenki z życia zwierząt, które spotkać można w WPN. Również kolekcje ptaków i owadów wprawiły nas w zachwyt. Znalazłyśmy chyba wszystkie gatunki ptaków i motyli, które wcześniej spotykałyśmy w pobliżu naszych domów, wspomnę tu choćby dzięcioła zielonego, szczygła, kopciuszka czy bażanta, a z motyli pazia królowej, różne rusałki, karłątki, czerwończyki i modraszki.
Dziewczynki zainteresowały się także interaktywnym przewodnikiem po muzeum, a ściślej rzecz biorąc grami, w jakie można z nim zagrać:)
Po wyjściu z budynku muzeum udałyśmy się na parking i już chciałyśmy odjeżdżać, gdy naszą uwagę zwróciły tablice ze zwierzętami i tajemniczy znak sowy.
Ruszyłyśmy wzdłuż strzałek i okazało się, że jest to ścieżka dydaktyczna z elementami sportowymi. Była tam ścieżka ze zróżnicowaną fakturą (piasek, szyszki, kamienie, kasztany, drewno), którą należało przejść boso…
…był tor do skoku w dal, plansze z rebusami przyczepione do „ławek szkolnych” i oczywiście tablice z informacjami o różnych atrakcjach przyrodniczych. Niedaleko tablicy informującej o bobrach, znalazłyśmy pień nadgryziony przez te zwierzęta.
Na chwilę odpoczynku zatrzymałyśmy się na małym drewnianym pomoście z widokiem na Jezioro Góreckie i Wyspę Zamkową. Niestety, nie udało nam się dostrzec ruin zamku, najlepiej to robić od późnej jesieni do wczesnej wiosny, gdy nie zasłaniają ich liście drzew. Zamek zbudował w 1825 roku Tytus Działyński w prezencie ślubnym dla swojej siostry Klaudyny z Działyńskich Potockiej, później służył jako kwatera wojskom powstańczym.
Przeczytałyśmy w przewodniku, że zamek na wyspie nawiedza duch Stanisława Górki, który w XVI wieku był wojewodą poznańskim, a człowiekiem złym i niegodziwym. Jego corocznej wizycie na wyspie towarzyszą grzmoty i krakanie kruków. Niektórzy twierdzą, że duch Stanisława Górki pojawia się pod postacią ogromnego psa, biegnącego wzdłuż brzegów jeziora.
Po odpoczynku wspięłyśmy się stromą ścieżką prowadzącą na parking…
… a tu znowu zobaczyłyśmy dziwne ślady. Okazało się, że są to ślady lisa, dzika i jelenia, biegnące wydeptanymi przez nie ścieżkami, raz po raz krzyżujące się wzajemnie.
Komentarze
Jak chcłopcy podrosną, muszę konicznie tam z nimi pojechać. Tym bardziej, że to w zasięgu ręki:0
Niezależnie od wszystkich atrakcji przyrodniczych, spacer wzdłuż Jeziora Góreckiego jest bardzo przyjemny. Spacerowałam tam z dziećmi gdy były niemowlakami i bardzo lubiłam te małe wycieczki, choć dziewczyny oczywiście nic a nic nie mogą sobie przypomnieć;)
Jak do tej pory jedyna relacja z muzeum w Jeziorach – tym bardziej cenna. Strona polecana przez serwis http://www.museo.pl