Dzisiejszy dzień, jak każdą zimową sobotę, rozpoczęłyśmy o 8 rano, na naszym swarzędzkim lodowisku. Znów jeździłyśmy same, jedynie w towarzystwie instruktora – emerytowanego hokeisty – pana Kazia. Pan Kazimierz czeka w sobotnie poranki na wszystkie miejscowe dzieci, ale one są chyba o tej porze pogrążone jeszcze we śnie. Nam to o oczywiście nie przeszkadza, bo korzystamy dzięki temu z lekcji indywidualnych:–)
Wracając do domu, rozmawiałyśmy o tym jak cieszymy się z naszego lodowiska, a moja młodsza córka żałowała bardzo, dzieci z dawnych czasów, które jeździły na jeziorze i „wpadały w przeręble”.
Nie wszystkie jednak dzieci miały przecież nawet okazję w ten sposób korzystać z uroków zimy. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku, a w niektórych wioskach nawet dłużej, jedynym ubraniem wiejskiego dziecka, – niezależnie od pory roku – była lniana, szyta w domu, koszula. W ubogich rodzinach, dzieci miały najczęściej tylko po jednej. Skórzane buty były wtedy na wsi luksusem. Niekiedy zakładano drewniaki lub łapcie z łyka, ale najczęściej dzieci biegały po prostu boso. Trudno się więc dziwić, że zimą nie wychodziły z domów.
Obejrzałyśmy z dziewczynkami kilka obrazów tematycznych, a przy przeglądaniu albumów zatrzymałyśmy się na dłużej przy Witoldzie Wojtkiewiczu.
Jego „Baśń zimowa”, namalowana w 1908 roku, nie przedstawia jednak rodzajowego obrazka z życia wiejskich dzieci. Na tle zimowego pejzażu, rozgrywa się tu tajemnicza scena. Dwa białe pajace siedzące na białym i czarnym króliku rozgrywają rycerski turniej, któremu przyglądają się siedzące na śniegu dzieci, o obojętnych, zasmuconych twarzyczkach. Wokół zgromadziły się też inne pajace – nieruchome i nie zainteresowane wynikiem walki.
Dlaczego dzieci siedzą na śniegu?
Moja starsza córka uważa, że wyszły się pobawić i przestraszyły je nagle ożywione pajace. Jej młodsza siostra, myśli, że dzieci zostały wypędzone z domu, a pajace to przemienione elfy, które chcą im pomóc i zabawić jazdą na królikach.
Scena jest nierzeczywista, i mimo pewnego komizmu, przepełniona dojmującym smutkiem.
Obraz powstał na rok przed śmiercią młodego, zaledwie 30–sto letniego artysty, który chorując na serce, już od dawna przeczuwał swoją śmierć.
Zadumane, posmutniałe dzieci, które malował, też wydają się wiedzieć i widzieć więcej. Pogrążone w świecie własnych myśli i fantastycznych wizji, wydają się często podobne starcom, których czas na ziemi powoli już się kończy. Ograniczone własną słabością, nieprzystępnością świata dorosłych, widzą realizację swych marzeń w zabawie ożywionych kukiełek.
Obraz pociąga nostalgicznym, melancholijnym nastrojem, który potęgowany przez białe, zgaszone barwy, kojarzy się też trochę z krajobrazem widocznym dzisiaj za naszym oknem. W ogrodzie szaleje prawdziwa zamieć, śnieg wydaje się zasypywać powoli nawet małe drzewka. Niedługo zacznie się zmierzch, usiądziemy przy kominku, poczytamy baśnie, a za oknem może przemaszeruje w tym czasie gromadka białych pajaców?
Witold Wojtkiewicz „Baśń zimowa” („Turniej”, „Walka”, „Dzieci i pajace”), 1908, z cyklu: Z dziecięcych póz VI
2 komentarze
[…] Ten eksponat zainteresował nas szczególnie bo został ustawiony tuż obok znanego nam już obrazu Wojtkiewicza „Baśń zimowa”. […]
Pamiętam, że u mojej córki w elementarzu był ten obraz na samym początku i obie patrzyłyśmy na niego jak zahipnotyzowane. Ona się bała, a ja sie bałam, że ona sie boi… Niesamowity nastrój, prawda?
Pozdrawiam,
Magda
tajemnicezatoki.blog.onet.pl