Okolice bajkowego miasteczka Odiham należą do miejsc, w których raczej nie pojawiają się turyści, a my trafiliśmy do nich dzięki Mai i jej mamie, które często przyjeżdżają tu na weekendowe spacery.
Z wioski North Warnborough, drewnianym pomostem – choć niektórzy woleli wybrać drogę wpław płytkiego rozlewiska (!)…
…przechodząc przez malownicze furtki, dotarliśmy do przeciętego zwodzonym mostem, kanału Basingstoke…
Żyje tu mnóstwo zwierząt, ale nas najbardziej zadziwiły zagadkowe drzewa…
Sposób w jaki rosły, od razu wskazywał na to, że nie znajdujemy się w zwykłym – ale zaczarowanym! – lesie. Kiedy więc po jakimś czasie stanęliśmy oko w oko z ruinami zamku, nie byliśmy tym wcale zdziwieni. Ich obecność wydawała się tu całkiem naturalna.
I rzeczywiście, zamkowe ściany stały tu od XIII wieku…
Niesamowite wrażenie sprawiały błyszczące w słońcu krzemienie, z których zbudowano królewski zamek…
Później pojechaliśmy do Odiham i ciesząc się spacerem główną ulicą…
…nie zauważylibyśmy tajemniczego i bardzo wąskiego przejścia między murami…
…którym Maja poprowadziła nas do jeszcze starszej, średniowiecznej części miasteczka…
Na wzgórzu wznosił się kościół, którego ściany zbudowano częściowo z tego samego krzemienia co mury niedalekiego zamku. Otaczał go stary cmentarz z nagrobkami pochodzącymi aż z XVII i XVIII wieku. Widok, którego niestety na próżno byłoby już szukać w Polsce.
Lunch zjedliśmy w restauracji przerobionej ze starego młyna, w którym kręciło się jeszcze ogromne koło…
Atrakcją popołudnia było zbieranie malin i porzeczek na specjalnej, przeznaczonej do tego celu plantacji. Wynalazek zupełnie w Polsce nie znany, a jestem bardzo ciekawa czy miałby u nas szansę zaistnieć.
Przy wjeździe na pola, zabierało się odpowiedni pojemnik i ruszało między owocowe krzaczki, które zgodnie z określonym sezonem, akurat owocowały.
Płaciło się przy wyjeździe, po zważeniu zebranych owoców. Można też było dokupić dodatkowe świeże plony warzywne, jajka czy przetwory…
Piękny dzień:)
/
Komentarze
Fajnie jest mieć przyjaciółkę , która mieszka tak blisko tych cudownych miejsc .
Wszystko mnie zdumiewa , jakby czas się zatrzymał , przypominają mi się stare filmy , baśnie , bardzo bajkowe klimaty . Urocze zakątki , malutkie domki , dużo zieleni i ptactwa.
Pomysł z plantacjami dla turystów , warto przenieść na nasz grunt , ależ dorodne owoce , świetna zabawa , a słońce Wam towarzyszy prawie cały czas . Wakacje na 102, prawda?
Pozdrawiam Yrsa
Yrso.
Ja też myślę, że fajnie mieć taką przyjaciółke:) Staram się nie naduzywać jej gościnności bo ostatni raz odwiedziliśmy ją 9 lat temu. Wtedy objechalismy jeszcze Szkocję i całkiem spora część Anglii, ale teraz postanowiliśmy bardziej delektować się radościami angielskiego życia na prowincji. Właściwie jeżdziliśmy tam gdzie Anglicy spędzają weekendy czy wolny czas, a gdzie rzadko trafiają turyści. Ta plantacja owocowa też jest dla okolicznych mieszkańców, którzy chcieliby mieć świeże owoce z krzaka, a nie z supermarketu.
W Hartley Wintney gdzie mieszkaliśmy jest nawet taki wspólny sad gdzie mieszkańcy mogą sobie nazrywać owoców!
W Anglii są również niestety nie tylko tak bajkowe miejsca. Widzieliśmy też sporo biedy i brzydoty, ale to kraj bardzo rozwarstwiony społecznie. Tym lepiej wiedzieć gdzie warto pojechać by doświadczyć “starej” Anglii.
Deszcz też nas nie omijał, ale na takie niepewne dni mieliśmy zaplanowane specjalne miejsca i wycieczki:)
A wakacje rzeczywiście na 102:) Pozdrawiam.
Przepiękne miejsce. Ty masz zmysł do wyszukiwania wspaniałych miejsc. Muszę je kiedyś wszystkie spisac i zrobic plan podróży. Cudnie. Pozdrawiam!
Hej Izo.
Myślę, że planowanie podróży może być w duzym stopniu równie przyjemne co samo podróżowanie.
Dziękujemy za odwiedziny:)