Taka reklama kierowana była do moich dziadków.
Dziś miasto również bardzo namawia do zwiedzania ogrodu zoologicznego. Już nie tego – starego zoologu – czynnego nieprzerwanie od 135 lat. W Poznaniu mamy nowe, ogromne zoo z wygodnymi dla zwierząt wybiegami i tam raczej podążają rodzinne wycieczki, zwłaszcza od kiedy otwarto w nim dużą, nowoczesną słoniarnię. W ostatni weekend mnóstwo Poznaniaków wyruszyło obejrzeć nowo przybyłą słonicę.
Być może dlatego, w starym opuszczonym już przez większość zwierząt ogrodzie, nie było prawie żadnych spacerowiczów.
Wybrałam się tam wraz z moimi przyjaciółkami i naszymi dziećmi. Zoo staje się teraz pięknym, osadzonym w środku miasta parkiem, pełnym pamiątek przeszłości i naszych nostalgicznych wspomnień z dzieciństwa.
Naszym dzieciom zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcie przy starej rzeźbie wilka, na którego grzbiecie siadywali chyba wszyscy mali Poznaniacy. Wielu z nich ma zapewne w swoich albumach okolicznościowe zdjęcie, podobne do tego na którym rodzice uwiecznili mnie i siostrę.
Historia zoologu rozpoczęła się gdy właścicielowi dworcowej restauracji, członkowie stowarzyszenia w którym działał, podarowali na pięćdziesiąte urodziny zakupione przez siebie zwierzęta: świnie, kaczki, kozy, pawia, koguta, królika, a także nabyte od Cyganów – niedźwiedzia i małpę.
Zoo zarządzane było przez Niemców, Polaków i Żydów. Było dumą Poznania.
Kiedy więc w trudnych latach po pierwszej wojnie światowej, zamykano w Europie kolejne ogrody, Poznaniacy bardzo starali się udowodnić własną gospodarność i utrzymać zoo. W wielu opustoszałych klatkach umieszczono z braku innych zwierząt rozmaite rasy królików, a Poznaniacy tłumnie je odwiedzali. Chyba nigdzie na świecie króliki nie cieszyły się taką oglądalnością co wówczas w Poznaniu. Dzięki tej akcji, poznańskie zoo, jest najdłużej działającym zwierzyńcem w Polsce.
Przy okazji przybywających ostatnio do Poznania nowych słoni, warto przypomnieć też ich poprzedników, nie mających szczęścia zakosztować komfortu nowej słoniarni.
Przeprowadzki do nowego zoo, nie doczekała nasza sympatyczna słonica Kinga. Zdechła w 2003 roku po przeżyciu w Poznaniu 48 lat. Przywieziono ją gdy była małym 3,5 letnim słonikiem, złapanym w Indiach. Szkoda, że musiała resztę swojego życia spędzić na betonowym wybiegu.
W pamięci starszych Poznaniaków, zapisał się też Mały Cohn, który jako uciekinier z cyrku, był bohaterem – jedynego w dziejach naszego miasta – polowania na słonia.
Polowanie miało miejsce jeszcze przed pierwszą wojną, a Mały Cohn po złapaniu, zamieszkał w zoo.
Spacerowałyśmy wśród starych, pustych już klatek. Wciąż pamiętam jakim przerażeniem napawały nas mieszkające tu drapieżne koty i niedźwiedzie.
Dziś pozostało w ogrodzie jeszcze trochę mniejszych zwierząt. Atrakcją dla dzieci są sympatyczne kózki i owieczki, oglądać można ptaki, ryby i gady.
Zbudowano nowe place zabaw, ale jest też i stara wiekowa już chyba karuzela.
Zwiedzajcie i popierajcie Ogród Zoologiczny w Poznaniu:)
5 komentarzy
Pikinini, dziękuję za wycieczkę do starego Zoo. Mieszkałam kiedyś przez prawie rok w Poznaniu, ale byłam tylko w nowym. Dzięki Tobie nadrobilam 🙂
Dzięki za historyczną część o Starym ZOO , często tam bywałam gdy dzieci w rodzinie były małe , a teraz sami tam chodzą ze swoimi sympatiami . Jednak tradycja rodzinna będzie podtrzymana , coś ich tam ciągnie , ale chyba jeszcze nie sentyment do czasów dzieciństwa bo co to za wiek 18 i 20 lat .Na figurce wilka i konia chyba wszystkie poznańskie dzieci mają foto . Może czas , aby się tam wybrać , już trochę czasu minęło od ostatniej mojej wizyty w Zoo .Pozdrawiam Yrsa
Stare Zoo jest teraz rzeczywiście na uboczu, mimo że w centrum miasta. Sama byłam zaskoczona jak miłym stało się miejscem.
Pozdrawiam Was serdecznie:)
Pomiędzy mną a siostrą 5 lat różnicy (lata 70-te/80-te). Ona jeszcze załapała się na konia, mnie został już tylko wilk. Po jakimś
wypadku, który bodajże zakończył się złamaną nóżką, zakazano wdrapywania się na konia. Mieszkałam w dzieciństwie 16 lat nieopodal Starego Zoo i na Zwierzyniecką zazwyczaj chadzałam z psami, ale wieki już minęły odkąd odwiedziłam jeżycki fyrtel. Choć post już wiekowy, dziękuję za wycieczkę.
Dziękuję za odwiedziny 🙂