W zeszłym roku było popołudnie na Świętym Marcinie, dziś – na prośbę Zosi – wstaliśmy dość wcześnie rano by zdążyć na obchody Święta Niepodległości na poznańskim Placu Wolności.
Największe wrażenie zrobił chyba na nas apel poległych. Przywołanie pokoleń naszych przodków, dzięki którym mieszkamy w Polsce. Przypomnienie, że niepodległość nie przyszła w listopadzie 1918, ale rodziła się wcześniej i – zwłaszcza w Poznaniu – również jeszcze dużo później, że cały czas jesteśmy za nią odpowiedzialni.
Rozmawiamy o wpływie wielkiej historii na naszą rodzinę, o tych, którzy w 1918 wracali z frontów I wojny światowej i o tych, którym się nie udało, o powstańcach wielkopolskich i poznańskich ułanach…Nie znaliśmy ich osobiście, ale cieszę się, że o nich wiemy, cieszę się, że byli w naszej rodzinie. Chciałabym by i moje dzieci były z tego dumne…
/
Komentarze