Do Warszawy wybraliśmy się pociągiem, którym Zosia – nie licząc wąskotorówki – jeszcze nigdy wcześniej nie podróżowała. Mijane stacje były skrupulatnie notowane, by sprawdzić czy w drodze powrotnej pojedziemy tą samą trasą:)
W Poznaniu zostawiliśmy zimę i Warszawa przywitała nas piękną wiosenną pogodą. Dlatego wszędzie poruszaliśmy się pieszo. W ciągu trzech dni udało nam się wiele zobaczyć – nowe dla nas miejsca i główne trakty, które dziewczynki poznały już wcześniej.
Prosto z pociągu udaliśmy się do Centrum Nauki Kopernik. Do zwiedzania przygotowaliśmy się wcześniej, czytając „Spacerownik…”, który bardzo polecam. Dzieci wiedziały już, których atrakcji chciałyby doświadczyć i „Kopernik” wydawał nam się trochę łatwiejszy do ogarnięcia. Mimo to, trudno wszystkie zgromadzone tu obiekty poznać w jeden dzień. Porównywaliśmy też centrum do podobnych miejsc, które odwiedziliśmy w Anglii i w Szwecji i na pewno to warszawskie jest najbardziej zatłoczone:)
Wiele eksperymentów jest zaskakujących, a niektóre wzbudzają prawdziwy respekt! Nie wszyscy z naszej rodziny odważyli się na przykład na sprawdzenie siły uścisku węża dusiciela:)
Po południu pospacerowaliśmy jeszcze nad Wisłą, po starówce, odwiedziliśmy Grób Nieznanego Żołnierza, gdzie czytając otaczające pomnik tablice, można porozmawiać z dziećmi o polskiej historii…
Wypróbowaliśmy też dwie z grających, chopinowskich ławeczek i huśtawki w uśpionym jeszcze zimą Ogrodzie Saskim…
Wieczorem, oglądaliśmy jeszcze Warszawę z okna hotelu…
Atrakcją kolejnego dnia był spektakl w Teatrze Syrena. „Momo” czytaliśmy wcześniej w domu i cieszyliśmy się, że zobaczymy je w formie przedstawienia. Polecamy zarówno książkę jak i spektakl. Jego recenzję możecie przeczytać na stronie Qlturki, skąd pochodzą również umieszczone poniżej zdjęcia ze sceny.
Dzień był tak ciepły, że prosto z teatru poszliśmy na spacer do Łazienek. Podobnie jak my pomyślało chyba wielu Warszawiaków, bo park był wprost zatłoczony. Mimo to, było bardzo przyjemnie. Zosia ścigała wiewiórki i szukaliśmy śladów wiosny, ale pąków na krzewach jeszcze nie było. Choć ludzie spacerowali już bez kurtek, woda w stawach była jeszcze trochę zamarznięta, po cieniutkiej warstewce lodu spacerowały wrony, kaczki, a nawet łabędzie…
Spotkaliśmy też sarenkę, która nie zwracała żadnej uwagi na ludzi…i oczywiście sławne pomniki:)
W niedzielę wybraliśmy się na mszę do Katedry Polowej Wojska Polskiego, w której podziemiach – o czym wcześniej nie wiedzieliśmy – mieści się nowocześnie i ciekawie urządzone muzeum historyczne. Ekspozycja związana jest z historią duszpasterstwa wojskowego od czasów najdawniejszych do współczesności. Można zobaczyć filmy ze zburzoną Warszawą czy zasuszony mak spod Monte Cassino.
Więcej o tym muzeum można zobaczyć TUTAJ.
Bardzo podobało nam się również Muzeum Chopina w Pałacu Ostrogskich. Przy wejściu, każdy otrzymuje elektroniczny bilet, którym może uruchomić multimedialne eksponaty i sam wybrać, co chce oglądać i czego chce słuchać. Świetnie przygotowana jest sala dla dzieci z wnękami, w których można obejrzeć filmy z warszawskimi legendami i historie związane z małym Fryderykiem. Dzieci jednak na pewno chętnie obejrzą również całe muzeum, przemieszczając się podświetlanymi tunelami i schodami:)
Poniżej jeszcze klika migawek z naszych warszawskich spacerów. Jestem ciekawa, czy wiecie gdzie zrobiliśmy te zdjęcia?
Powrotna droga pociągiem, również dziewczynkom bardzo się podobała. Zosia odrobiła zadanie domowe i graliśmy w karty. Kolację zjedliśmy w odmienionym „Warsie” i jadąc „w stronę zachodzącego słońca” sprawdzaliśmy listę mijanych stacji kolejowych:)
Komentarze
Fantastyczna wyprawa 🙂 Pogratulować dobrego przygotowania – mogę powiedziec chocby po sobie, że do Warszawy mamy bliziutko to nasze dziewczyny nawet w części z tych miejsc jeszcze z nami nie były (muzeum Chopina tylko z klasą) albo wpadaliśmy tam “na chwilkę”…
Patrząc na huśtającą się Zosię, zastanawiam się, czy ona nie zostanie kiedyś drugą Tierieszkową. Poza zdjęciami kosmonautów (patrz np. “Ciężar nieważkości” ciekawa autobiografia Mirosława Hermaszewskiego) nie widziałam, aby ktoś, a zwłaszcza dzieci, przyjmował tak ekstremalnie pionową pozycję na huśtawce. Zosia – BRAWO!
W Łazienkach mieszka także sławetny szczur. 🙂 Pozdrawiam, M>Zorro
przynadziei
Dziękuję:) Przygotowania do wycieczki są dla mnie zazwyczaj równie fajne co sama wyprawa!
promyczek
Tak, Zosię należy pilnować w czasie huśtania się. W Warszawie straciłam czujność;)
Zorro
Musieliśmy szczęśliwie się z nim rozmijać;)
Pozdrawiam