„Za każdym razem noce robią się ciemne całkiem niepostrzeżenie. Jakiegoś wieczora w sierpniu wychodzi się na dwór i nagle wszystko jest czarne jak smoła, wielka ciepła czarna cisza otacza dom. Jest nadal lato, ale już ono nie żyje, zatrzymało się nie więdnąc i jesień już stoi u progu.”
Tak kończy się lato, które mała Sophia i jej babka spędzają na swojej wyspie w Zatoce Fińskiej.
Są tam właściwie same, tata dziewczynki nad czymś pracuje, czasami przypływa ktoś w odwiedziny lub to one płyną do miasteczka po pocztę.
W książce Tove Jansson „Lato” nie ma wartkiej akcji, w płynącym wolno i melancholijnie czasie, na niewielkim kawałku lądu otoczonym morzem, spotykają się babka i wnuczka. To ich przestrzeń, ich wspólny czas.
„Wszystko było w porządku a jednak zgaszone głęboką melancholią. Był to sierpień z upalnymi i ładnymi pogodami, ale cokolwiek się zdarzyło, dla babki był to tylko czas, który dokładał się do czasu, tak jak wszystko jest tylko marnością i ściganiem wiatru.”
Babce chciało się często spać, musiała zażywać tabletki na serce, chodziła o lasce i czasami musiała szukać wypadającej jej sztucznej szczęki. Twierdziła „że kiedy człowiek robi się taki stary, jest cała masa rzeczy, w których nie można już brać udziału…” a jednak jak zauważyła Sophia nie było to prawdą. Babka „brała udział cały czas. Robiły dokładnie to samo”. Razem skradały się, chowały w krzakach, szukały wyrzuconych przez morze skarbów, włamywały się do domku sąsiednich letników. Inicjatorem wszelkich akcji była babcia, która na dodatek gorszyła często bojaźliwą Sophię swoim prowokacyjnym zachowaniem i używaniem przekleństw.
Tylko na nocleg w namiocie babka nie mogła już się zdecydować, choć „była w młodości komendantką harcerek i to w gruncie rzeczy było jej zasługą, że młodym dziewczętom pozwalano w owym czasie zostać harcerkami…”
„– Masz opowiedzieć, jak to jest być harcerzem i o wszystkim, co robiłyście – mówiła Sophia.
Bardzo dawno temu babka miała ochotę opowiadać o wszystkim, co robiły, ale akurat wtedy nikt o to nie pytał. A teraz ta ochota minęła.” Wielu rzeczy nie mogła już sobie przypomnieć, ale Sophia opowiadając o własnym noclegu w namiocie, pomogła jej przywołać przyjemne wspomnienia.
Babka umiała się bawić, cenić życie i niezależność, i w mądry sposób uczyła tego wnuczkę.
Czytając tę książkę zastanawiałam się czy babka i dziewczynka nie spotkały się na wyspie gdzieś poza czasem, będąc tak naprawdę tą samą osobą. Nie wiedziałam tylko czy samotne wakacje są udziałem dziecka, które rozmyśla o ważnych sprawach wyobrażając sobie posiadanie niezwykłej babci, czy też staruszka wraca we wspomnieniach do swojego dzieciństwa.
Cieszę się, że właśnie teraz, pod koniec lata, przeczytałam tę niezwykle melancholijną, ale też pełną humoru opowieść autorki cyklu o Muminkach.
W minionym tygodniu właśnie kolejny raz znalazłyśmy się “W Dolinie Muminków.” Czytaną przez Krzysztofa Kowalewskiego książkę, słuchałyśmy w czasie jazdy autem.
U naszych ulubionych trolli też nastał właśnie koniec sierpnia: “Nocami hukały sowy, a nietoperze krążyły bezszelestnie nad domem (…). W powietrzu było oczekiwanie i smutek, a księżyc wschodził wielki i złoty. Muminek zawsze najbardziej lubił ostatnie tygodnie lata, ale nigdy dokładnie nie wiedział dlaczego.”
Mama Muminka z okazji odnalezienia swojej torebki urządziła – kończące lato – przyjęcie.
My postanowiłyśmy wobec tego również miło zakończyć nasze wakacje. Zaczęłyśmy od przyrządzenia na śniadanie naleśników, choć zdecydowanie nie tak wielu jak Mama Muminka, która z powodu licznych gości rozrabiała ciasto naleśnikowe w wannie.
„Potem nikt już nie był w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o wielkim festynie sierpniowym.” Festyn był akurat organizowany w firmie w której pracuję:)
Po powrocie do domu, podobnie jak Muminki, pozapalałyśmy w ogrodzie lampki i latarenki.
„…iskrzyło od robaczków świętojańskich, a lampiony na drzewach, podobne do wielkich błyszczących owoców, kołysał nocny wietrzyk.”
Nie mamy niestety w ogrodzie robaczków świętojańskich, wieczór umilały nam za to świerszcze. Nie musiałyśmy wcale tak jak Tatuś Muminka „wynosić do ogrodu radia, nastawiając muzykę taneczną z zagranicy.” Świerszczyk grał tak głośno, że i na naszym tarasie, jak w Dolinie Muminków „zakipiało od tańca, podskoków tupania, wywijasów i trzepotu skrzydeł.” Dzięki blaskowi ognia, taniec „świerszczyka” można było oglądać w formie teatru cieni na ścianie naszego domu.
“Teraz już chłodna jesień wkroczy do Doliny Muminków. Bo inaczej jakże mogłaby znowu przyjść wiosna?”
Dla mamy: Tove Jansson „Lato”, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 1984
Dla dzieci: Tove Jansson „W Dolinie Muminków”, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2007
5 komentarzy
Pikinini – wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Bloga 🙂
Zajrzyj tutaj: http://mojeprzemiany.blox.pl/2009/08/Z-okazji-Dnia-Blogau-Nowe-nabytki.html
Oj, bardzo dziękuję za te przemiłe w formie życzenia:)
Nie zdążę już ich przesłać dalej bo bardziej skupiłam się na świętowaniu pierwszego dnia szkoły i cały czas trwają gorączkowe przygotowania.
Wszystkim blogowiczom na blogi których z przyjemnością zaglądam, życzę wytrwałości i radości z tego co robią:)
… zrobiło się bardzo melancholijnie …
Zawsze gdy odchodzi lato, robi mi się tak jakoś smutno … jakby znowu coś bezpowrotnie mijało … i Muminki też są takie, pomimo że mają różne interesujące przygody, wszystko składnia do zadumy …
… może dlatego tak dobrze mi w Kairze, gdzie niemal cały rok świeci slońce?
Życzę pięknej złotej jesieni … i aby trwała jak najdłużej!
Może nawet do wiosny 😉
Lubimy chyba wszystkie pory roku. Każda z nich przynosi coś niepowtarzalnego.
A kiedy słotno i deszczowo możemy zawsze zajrzeć do słonecznych Kronikegipskich;)
[…] z wielką przyjemnością poczytałam o genezie książki „Lato”, którą bardzo lubię, pierwszych rysunkach z Muminkiem tworzonych na ścianie drewnianego […]