Dużą część swojego dzieciństwa, spędziłyśmy z siostrą w ogromnym ogrodzie babci. Mieliśmy też jednak jeszcze jeden ogródek, niedaleko naszej kamienicy, usytuowanej przy ruchliwej ulicy Poznania. Właśnie dlatego, rodzice, tuż przed moimi narodzinami nabyli małą działkę w kompleksie Pracowniczych Ogrodów Działkowych „Bielniki”.
Ogródki, bardziej niż wypoczynkowi, służyły wtedy zaopatrzeniu gospodarstw domowych w warzywa i owoce, które później przerabialiśmy na soki, dżemy i kompoty.
Działki, moi rodzice nie mają już od dawna, ale ogródki wciąż istnieją, choć osaczane są coraz bardziej przez zbliżające się bloki. Grządki warzywne zastępowane są przez trawniki, drzewka owocowe przez tuje i iglaki, ale wiele rzeczy pamięta ciągle czasy mojego dzieciństwa.
Niedawno wybrałam się tam z dziewczynkami i moją siostrą na wspomnieniową wyprawę, w miejsce, które być może w niedługim czasie zostanie zupełnie pochłonięte przez miasto.
Przeszłyśmy alejką przy której położona była nasza działka. Tu uczyłam się chodzić, a później jeździć na rowerze.
Wspólny dla wszystkich działkowiczów plac zabaw, pozostał prawie niezmieniony. To niesamowite, że moje córki bawiły się na tych samych co ja huśtawkach, na których – podobnie jak wtedy gdy byłam dzieckiem – łuszczyła się farba.
Huśtawki przeznaczone dla maluchów zniknęły, pozostały tylko te dla starszych dzieci.
Wymieniono również, spróchniałe pewnie drewniane głowy koni na wahadłowych huśtawkach, na metalowe obręcze.
Zanim pozwolono nam bawić się na tym placu zabaw, musiałyśmy wcześniej wypielić jakąś grządkę lub narwać wiaderko owoców. Najmniej lubiłam zbierać czarne porzeczki, których owoce bardzo powoli zapełniały nasze koszyki.
Opowiadałyśmy o tym dziewczynkom, które później, w ogrodzie mojej siostry, również mogły wykazać się cierpliwością przy zbiorze porzeczek na popołudniowy deser.
Komentarze
Moje wspomnienia też sięgają łuszczących się huśtawek – http://llooka.blogspot.com/2009/04/plac-zabaw.html 🙂 fajnie, że masz zdjęcia z tak wczesnego dzieciństwa i w dodatku w scenerii mającej współczesne odpowiedniki. ciekawa jestem jaki to deser został przygotowany z tych aromatycznych owoców?
Ilooka,
Zajrzałam też na “Twój plac zabaw”. Niesamowicie podobny:)
Z niektórych okresów dzieciństwa mam mnóstwo zdjęć, a z kolei są lata całkowicie “bezzdjęciowe” (może tacie popsuł się Zenit?)
Porzeczki i inne ogrodowe owoce, moja siostra przerabia na wspaniałe powidła i konfitury (podobnie zreszta jak Ty:) ale te egzemplarze czarnych porzeczek zjadłyśmy od razu z lodami!
Niesamowite, przypomnialas mi dziecinstwo u babci i dziadka jak nic! Jezdzilam z nimi na wczasy do osrodka z babcinego zakladu pracy, a tam byly identyczne hustawki! Niektore mialy jeszcze lancuszek, chyba zeby nie wypasc, tak jak ta czerwona hustawka z Twojego zdjecia.
A czarne porzeczki, jak rowniez czerwone i biale zbieralam zawsze z dziadkiem w ich ogrodzie. czesc zatrzymywalismy dla siebie, a czesc zawozilismy do punktu skupu, zeby przerobili to na dzem.
Dziekuje za takie wakacyjne wspomnienia! Pozdrawiam slonecznie!
chihiro,
Może będziesz miała okazję zajrzeć kiedyć do tego ośrodka wczasowego. Kto wie czy nie przetrwały tam jeszcze te huśtawki:)
Co jakiś czas zaglądam do mojego starego przedszkola. Huśtawki, które w ramach rodzicielskich prac społecznych naprawiał jeszcze moj tata, dopiero całkiem niedawno wymieniono na nowe.
Witam. Na zdjęciu jest mój ogródek , bardzo go kocham , a moi rodzice uwielbiają tu przebywać . Cieszę się że jest ktoś kto miło go wspomina. Jeśli to możliwe zapraszam serdecznie na odwiedziny, jesteśmy w prawie każdą sobote , albo możemy umówić się na inny dzień. Pozdrawiam