Kiedy pierwszy raz usłyszałam o Bułgarii, pomyślałam, że leży w Afryce. Miałam wtedy kilka lat i rodzicom udało się wykupić zakładowe wczasy w tym kraju, ale pojechać mogli tylko z jednym dzieckiem. W podróż wyruszyła moja siostra, a ja spędziłam całkiem miły czas z ciocią i kuzynami. Rodzice przywieźli mi dużą, piękną lalkę kupioną w Rumunii, dokąd również udało im się wtedy dojechać.
Jakiś czas później udało nam się już pojechać całą rodziną. Już sama kilkudniowa podróż pociągiem była dla mnie i siostry bardzo ciekawa. W przedziale z piętrowymi kuszetkami bawiłyśmy się – chyba większość czasu – w małpy. Nie nudziłyśmy się, choć zastanawiam się jak te zabawy znosili wszyscy nasi współpasażerowie;)
Pamiętam też perony z żołnierzami radzieckimi, pola słoneczników i bose, rumuńskie dzieci biegnące za naszym pociągiem, z którego ludzie rzucali im cukierki.
Naszą wakacyjną kwaterą był prywatny dom niedaleko Warny, gdzie mieszkały będące w naszym wieku córki właścicieli. Szybko się z nimi zaprzyjaźniłyśmy i przez kilka lat wymieniałyśmy pisane po rosyjsku listy. Niedawno wyciągnęłam je z pudełka i pokazałam moim córkom. Koperty pełne były przesyłanych nam papierków po bułgarskich cukierkach, gum do żucia, obrazków ze zwierzątkami i innych dziecięcych skarbów. Dziewczynki były zachwycone tym odkryciem i chciały wiedzieć co my wysyłałyśmy do Bułgarii. Niestety, już zupełnie tego nie pamiętam:(
Opowiedziałam im za to o tym, co zapamiętałam z tych wakacji – o dużych meduzach, które znajdowałyśmy w morzu, pierwszej wizycie w cerkwi, w mauzoleum Władysława Warneńczyka, o suszonym koniku morskim przywiezionym na pamiątkę.
Obejrzałyśmy też zdjęcia, na których – sfotografowane z fontanną i osiołkiem – nosimy z siostrą takie same, uszyte przez mamę, krótkie spodenki w kwiatki i białe sukienki.
Cieszę się, że miałam okazję wrócić pamięcią do tych słonecznych dni:)
/
Komentarze
Ty chociaż znałaś osobiście adresatkę swoich listów .
Ja korespondowałam z dziewczyną ze Związku Radzieckiego , mieszkała u podnóża gór Ural w mieście o nazwie Perm . Nie mam już listów od niej , ale pamiętam jej twarz na zdjęciach , wysyłałyśmy sobie głównie pocztówki , zdjęcia artystów , papierki po batonach i czekoladzie , czasem jakieś małe maskotki , pamiętam ,że zawsze prosiła o przysłanie gumy do żucia koniecznie balonowej .
Chciałam dodać ,że adresy do korespondencji dostawaliśmy od nauczycielki j.rosyjskiego , a efektem korespondowania była lepsza ocena z rosyjskiego .
Pozdrawiam Yrsa
Wspaniałe wspomnienie i cudowna pamiątka. Na pewno wielka radość dziewczynek. Ja mam niewiele jakichkolwiek pamiątek z dzieciństwa. Mam zdjęcia i to są moje skarby. Za to po moich synkach zbieram wszystko aż za dużo. Piękne zdjęcia. Miło powspominać. Pozdrawiam serdecznie!
Pięknie przywołujesz wspomniania. Odbyliśmy rodzinnie podobną podróż. Do dziś pamiętam umorusane rumuńskie dzieci biegnące po wzdłuż torów po kamiennych nasypach i proszące o gumę do żucia. Natomiast z samej Bułgarii pamiętam ogromne muszle, które szumiały po przyłożeniu do ucha, czarny piasek nad morzem i białe prześcieradła zabierane na plażę zamiast koca (piasek był zbyt gorący). I jeszcze mam w pamięci wielosmakowe oranżady serwowane w małych budkach na ulicy. U nas były wtedy może dwie do wyboru, a tam tyle egotycznych smaków! Nad morzem jedliśmy też często małe smażone rybki, serwowane jak frytki. To były czasy:))
Yrso.
Ciekawe czy te nasze koleżanki tez nas pamiętają…
Coś w tych gumach do żucia i papierkach po czekoladkach było pociągającego:)
Izo.
Dobrze, że zbierasz dla synków ich pamiątki. Na pewno kiedyś z przyjemnością je razem obejrzycie.
Agnieszko.
Dziękuję za przypomnienie tylu rzeczy, które opuściłam w tym wpisie. Muszle i białe prześcieradła – no jasne, że pamiętam!
Pozdrawiam Was serdecznie.
Cudowne wspomnienia. Ja co prawda korespondowałam z Hannah z Lodynu, a listy sczezły ;-), ale Bułgaria stanowi światły punkt w pamięci mojego męża: jeździli tam prawie w każde wakacje lat 70. Wspomnienia wiecznie żywe znad socjalistycznego lazurowego wybrzeża. 🙂 Po rosyjsku korespondowałam za to z własną babcią, ale pisałam zawsze to samo, bo mi się nie chciał – ‘ja zdarowa kak karowa’.
Zorro.
Międzynarodowe korespondowanie było kiedyś dość popularne i chyba już – w dobie internetu – nie do powtórzenia.
A Twoja babcia musiała mieć chyba mocne nerwy i spore poczucie humoru;)
Bo ja wiem? Umarła zanim zdążyłam się domyślić.