Kiedy jako mała dziewczynka czytałam „Lato Muminków”, bardzo chciałam by nastał jakiś miejscowy kataklizm, zmuszający moją rodzinę do podróży pływającym teatrem.
Miałam wrażenie, że taki kataklizm nadchodzi, kiedy w zeszłym tygodniu wybrałam się z dziewczynkami do kina. Z parkingu do sali kinowej biegłyśmy w zacinającym, zimnym deszczu, rozpryskując wodę w głębokich kałużach. Za to później, podobnie jak chroniące się przed wodą w opuszczonym teatrze Muminki, trafiłyśmy do baśniowego świata wyobraźni.
Film, który powstał na podstawie jednej z części serii Tove Jansson o przygodach Muminków, zaskakuje niezwyczajną w świecie kinowych multipleksów formą. Miałam wrażenie, że przeniosłam się do małego, starego kina „Gwiazda”, do którego chodziłam z rodzicami na dziecięce poranki. Czas w filmowej Dolinie Muminków, mimo ogromu rozgrywających się tu przygód, biegnie prawie tak wolno jak w książce.
Co prawda, żaden film nie jest w stanie zastąpić mi przyjemności lektury. Książka umożliwia powrót do niektórych scen, błyskotliwych powiedzonek, pozwala delektować się urokiem języka i filozoficznych odniesień. To wszystko trudno odnaleźć w tym filmie, ale też – po wielu doświadczeniach z filmowymi adaptacjami książek – przestałam już dawno liczyć na takie przełożenia. Film i literatura mówią do nas innymi językami i cieszę się, że mogę to też pokazać dzieciom.
Autorom kinowego „Lata Muminków” udało się na pewno zachować magiczną, lekko przerażającą atmosferę książki. Młodsze dzieci, dla których ten film jest przeznaczony, nie są bombardowane błyskawiczną zmiennością krzykliwych obrazów, ale są łagodnie prowadzone przez opowieść, gdzie katastroficzne wydarzenia pokazane są w uproszczonej i łatwej do odebrania przez nie formie. Jest też czas by wyjaśnić niejasności z siedzącą obok mamą.
„Lato Muminków” podobało się również mojej starszej, jedenastoletniej córce, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
Wiem, że niektórym dorosłym, czas spędzony na tym filmie dłuży się niemiłosiernie. Kinowe produkcje dla dzieci z ostatnich lat przyzwyczaiły nas na pewno do specyficznej konstrukcji filmu, który z założenia ma bawić nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Tym bardziej cieszy, że powstają również filmy, chroniące dziecięce prawo do odrębnego odbioru świata.
Kiedy wyszłyśmy z kina, deszcz padał nadal, a my podobnie jak Muminki, brnęłyśmy w kałużach „jak można najszybciej, aż woda chlustała (…), i rozmawiałyśmy z przejęciem o wszystkim, co będziemy robić, kiedy znajdziemy się w domu.”
Tu czekają nasze książki o Muminkach, z którymi jeszcze raz można przeżyć wszystkie przygody i nasza mała, pluszowa Mała Mi, która też czasami wyrusza na dalekie wyprawy wśród traw naszego ogrodu.
3 komentarze
Mała Mi za serce chwyta. To Mamusia taka utalentowana? Książek Muminkowych nie czytałam ale po tym co piszecie, to chyba po nie sięgnę. Jeszcze zanim moje Skarbusie podrosną – narobiłyście mi apetytu 🙂 Pozdrawiam ciepło. Mama z Lusią i Arturem.
Muminki są dobre na wszystko;) Co ciekawe, adresatem książek nie są przecież te najmłodsze dzieci, raczej starszaki i dorośli, ale film zdecydowanie przeznaczony dla maluchów.
Nie jestem niestety tak zdolna by uszyć Małą Mi.
Maskotka przybyła do nas z Finlandii, a teraz za pośrednictwem naszego sklepu dociera w coraz dalsze rejony naszego kraju:)
Moje córki uwielbiają Muminki, a “Lato..” jest chyba najpiękniejszą książką z serii. Udało nam się zdobyć bardzo stare słuchowisko na podstawie tej książki- prawdziwa perełka muzyczna i aktorska. Polecam!
Pozdrawiam,
Magda
tajemnicezatoki.blog.onet.pl