Ostatni weekend spędziliśmy w otoczonej lasami wiosce Kaczory, niedaleko Piły. Dla mojego męża i jego brata, którzy nas tam zabrali, była to podróż sentymentalna do czasów ich dzieciństwa. Spędzali tam z rodzicami każde wakacje, a dodatkowo wiele razy jeździli na kolonie w pobliskiej osadzie Żabostowo.
Dziewczynkom bardzo podobały się opowieści o wakacyjnych zabawach, budowaniu ziemianek i przygodach dzieci, które w dużej grupie biegały swobodnie po lesie i nad jezioro.
Nie zachowało się zbyt dużo zdjęć z tego szczęśliwego czasu, ale rodzinne gospodarstwo wciąż wygląda podobnie jak dawniej.
Brakuje niestety wielu ludzi z tamtych lat, gospodarskich zwierząt… Wąwóz, którym wędrowało się do lasu wydaje się jakby trochę mniejszy i zamarł plażowy gwar nad jeziorem Kopcze.
Wciąż jednak mieszkają tu serdeczni ludzie, a okoliczne lasy i pola świetnie nadają się na wędrówki. Odkryliśmy w nich mnóstwo skarbów:)
Chowaliśmy się w kukurydzy, układaliśmy zbożowe bukiety, Zosia zbierała „drwa na opał” i liście babki by opatrzyć nimi skaleczenie…
Znaleźliśmy leśne konwalie, dzwonki, dzikie goździki, grzyby, jagody, porosty, wodopój dla sarenek wydrążony w zmurszałym pniu, powalone drzewa…
…padalca, piękną korę, kostur, którym oznaczyliśmy drogę dla zbłąkanego wędrowca i mnóstwo motyli, które przysiadały na zbieranym przez Zosię bukiecie.
Gdyby nie ten piękny bukiet, nie mielibyśmy czym podziękować za gościnę na dawnym terenie kolonijnym w Żabostowie, dokąd zawiodła nas leśna droga.
W murowanym budynku, dawnej stanicy granicznej i rozrzuconych po lesie domkach, organizowano przez wiele lat dziecięce kolonie, z wielkim sentymentem wspominane przez dwóch dawnych kolonistów, którzy nas tu przywiedli.
Ich opowieści wysłuchali również zamieszkujący teraz ten teren gospodarze, polsko-belgijska rodzina przywracająca świetność temu miejscu. Mam nadzieję, że kiedyś przyjedziemy tu do restauracji, która może tu powstanie:) Tymczasem zostaliśmy poczęstowani belgijskim piwem i pysznymi pralinkami z czekoladziarni, którą rodzina prowadzi w pobliskiej Pile.
Cały czas towarzyszyły nam też sympatyczne miejscowe psiaki, nazwane pralinkowymi imionami:)
Do czekoladziarni dotarliśmy dzień później i polecamy ją nie tylko miłośnikom słodkości, ale również gry w szachy. Można tu wypożyczyć figury i zagrać na dworze, degustując pralinki.
Będziemy jeszcze wracać w te strony!
Mamy też prośbę do wszystkich, którzy byli kiedyś na koloniach w Żabostowie, a musi ich być dużo – w czasie jednego turnusu, przyjeżdżało tu kiedyś ok. 200 dzieci.
Jeśli znajdziecie jakieś zdjęcia z tego miejsca, pamiątki, odznaki, przyślijcie je nam (pikinini@pikinini.pl). Zamieścimy je w internecie na „wieczną pamiątkę”, a Wam prześlemy mały upominek:)
/
Komentarze