Czasami bardzo żałuję, że nie chodzę do szkoły i nikt nie zadaje mi takich fajnych zadań domowych jakie czasami przynoszą ze szkoły moje córki. Na szczęście, miewam okazje by trochę zaangażować się do pomocy przy niektórych projektach – i tak się właśnie stało w przypadku tworzenia zielnika drzew – „dendrownika”, jak mówi moja córka i jej pani od przyrody.
W okolicach Poznania nie ma chyba lepszego miejsca na dendrologiczne zbiory niż arboretum przy zamku kórnickim – największe i najstarsze w Polsce. Wiosną przyciąga kwitnącymi magnoliami, ale dla mnie najpiękniej jest tam chyba jednak jesienią, kiedy drzewa przywdziewają swoje najbardziej kolorowe stroje.
Wyruszyliśmy wyposażeni w przewodnik do oznaczania drzew, między którego kartki wkładaliśmy też zebrane liście. W parku jest też mnóstwo tablic opisowych i niezwykle interesująca ścieżka edukacyjna „Drzewa świata”.
Pierwszą osobliwością na jej trasie jest żółtnica pomarańczowa z niesamowitymi, ogromnymi owocami które właśnie spadały z drzewa.
Jak wyczytaliśmy na tablicy, drewno żółtnicy – ze względu na swoją dużą wytrzymałość – wykorzystywane było przez Indian do wyrobu łuków i tomahawków.
Liście żółtnicy nie nadawały się do zielnika drzew polskich, ale rosnący obok miłorząb już znalazł się w naszych zbiorach. Każdy zebrany liść należało później zasuszyć – świetnie sprawdzała się przy tym zadaniu nasza praska do suszenia – i opisać ciekawostkami. O miłorzębie – iglastym relikcie mezozoiku – przeczytaliśmy np. że w czasie pożaru wytwarza substancje zapobiegające rozprzestrzenianiu się ognia, a po wybuchu atomowym w Hiroszimie, z wszystkich roślin zakwitły jedynie drzewa miłorzębu, które przez to, stały się dla Japończyków symbolem nadziei.
Idąc dalej spotkaliśmy buki do których Zosia natychmiast się przytuliła. Zupełnie nie wiem jaki instynkt jej podpowiedział, że drzewa te promieniują podobno najsilniejszą pozytywną energią, dodają sił i rozjaśniają umysł przez co są świetnym materiałem na fajki! Buki rosły nawet na boskim Olimpie, a w Westfalii, w dziuplach starych drzew znajdowano niemowlęta, których wcale nie przynosił tam bocian.
Niedaleko buków rósł grab, a ich liście i w naszym zielniku znalazły miejsce blisko siebie. Warto też zapamiętać powiedzenie: „Buk ma włoski, a grab zęby” by łatwiej odróżnić ich liście.
Do kolekcji dołożyliśmy wiąz, lipę i klon…
…robinię, jesion, brzozę i kasztanowiec…
Najdłużej szukaliśmy olszy, ale za to liście dębu zostały już zebrane wcześniej na naszej własnej działce. Kórnickie arboretum słynne jest również z dendrologicznej ciekawostki – Gruszy wierzbolistnej, czyli przysłowiowych gruszek na wierzbie. Drzewo zostało niestety złamane w czasie burzy, a posadzone zamiast niego młode drzewko jest jeszcze bardzo małe.
W parku odkryliśmy jeszcze dużo pięknych miejsc i ciekawostek…
..a dzięki dendrologicznej wyprawie powstał nie tylko ciekawy „dendrownik”…
…ale i nasza lampa zyskała nową, jesienną szatę;)
/
2 komentarze
Wspaniały wpis. Świetna szkoła ja ubolewam nad naszą wiejską i mam nadzieję, że jak moje dzieciaki pójdą do szkoły to coś się w niej zmieni. Jest nadzieja. A zielnik może sami wkrótce zrobimy niestety do Poznania strasznie daleko ale mam nadzieję, że wkrótce się wybierzemy.
Pozdrawiam! Iza
Piękna okolica