Książki opowiadające historie mieszczuchów uciekających od betonu, tłumu i biurowej pracy w sielskie objęcia gospodarstw w Toskanii, Prowansji czy nawet Bieszczad zapełniają półki księgarń i cieszą się dużą popularnością w bibliotekach. Nie lubię po nie sięgać. Życie na farmie kupionej z tęsknoty za mityczną arkadią, przypomina mi czasami Hameau de la Reine w Wersalu czyli zabawę Marii Antoniny w wiejskie życie, w którym przebierała się za pasterkę i pasła owce.…