Na pierwszą angielską herbatę zatrzymaliśmy się zaraz po zjeździe z promu, w miasteczku Ipswich. Tutaj też spodobał nam się ciekawy pomniczek rodzinki Giles, której rysunkowe przygody były przez wiele lat publikowane na łamach angielskiej prasy. Ich autor mieszkał właśnie niedaleko miejsca gdzie znaleźliśmy rzeźbę.
W czasie naszych prawie dwutygodniowych wakacji, mieszkaliśmy w domu mojej przyjaciółki i jej córeczki, w przepięknym miasteczku Hartley Wintney w hrabstwie Hampshire i w pełni korzystaliśmy z uroków życia na angielskiej prowincji. Robiliśmy stąd bliższe i dalsze wycieczki, które opiszemy na blogu, ale też dużo czasu spędzaliśmy na spacerach po miasteczku i jego okolicach. Po przyjeździe czekały na nas upieczone przez małą Maję smakowite ciasteczka…
Idąc uliczkami i zaglądając do ogródków zdobiących ceglane domki z niskimi płotami, dochodziliśmy do stawu z kilkoma domkami dla mieszkających tu kaczek i gęsi…
Nieopodal znajdowało się ogromne pole do gry w krykieta przy którym znajdowały się piękne stare domy, ławki i pub:)
Miasteczko chlubi się też ogromną ilością starych, równo posadzonych dębów. Przeznaczone miały być na budowę wojennych okrętów, ale sposób prowadzenia wojen się zmienił i teraz drzewa tworzą ciekawy park.
W miasteczku jedliśmy w miejscowych knajpkach…
…zaglądaliśmy do sklepików…
…czytaliśmy ogłoszenia o miejscowych atrakcjach. Widać, że życie społeczne miasteczka jest bardzo bogate i wiele się tu dzieje…
Dziewczynom spodobał się też publiczny plac zabaw z atrakcjami dla maluchów i nastolatków…
Bardzo tu odpoczęliśmy:)
/
Komentarze