Coroczny poznański tydzień ze sztuką dla dzieci pozwala pokrzepić się myślą, że pomimo codziennej dominacji kultury masowej, tworzenie dla dzieci i przez dzieci nie zostało na szczęście zepchnięte do „zapomnianego pokoju”.
Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu, które organizuje festiwal, promuje ten rodzaj twórczości także poprzez inne działania, ale Biennale jest chyba najbardziej obfitującym w wydarzenia tygodniem dla dzieci w Poznaniu.
Nam z racji zawodowych i edukacyjnych uwikłań, udało się skorzystać tylko z niewielkiej części z ponad 200 festiwalowych wydarzeń.
Na początek, odwiedziliśmy Muzeum Instrumentów Muzycznych, gdzie akurat otwierano interaktywną wystawę Erwina Stache. Ten niemiecki artysta wkomponowuje elektroniczne elementy w różne przedmioty, które w ten sposób stają się rodzajem muzycznych instrumentów uruchamianych rękoma zwiedzających.
Mi najbardziej podobały się partytury oper, z których po uchyleniu okładki, wydobywały się dźwiękowe fragmenty arii.
Później powędrowaliśmy do Galerii u Jezuitów na wystawę sztuki współczesnej „Zapomniane pokoje”.
Uwagę zwracała instalacja „Martwa natura z niewinnością” Marcina Berdyszaka, który zbudował dziecięcy kojec z elementów przypominających klęczniki.
Wewnątrz tej przestrzeni znalazły się różne atrybuty niewinnego świata dzieciństwa: buciki, wianek komunijny, zabawki, kwiat, sukienka dziewczęca przerzucona przez ramę kojca, a wszystko pokryte niebieską materią w kwiaty.
Najbardziej podobał mi się „Telementarz” grupy „Twożywo”…
Bardzo ciekawy był również film „Bum, bum, bum” Dawida Szafrańskiego.
Ta wystawa wydała nam się bardziej inspirująca niż podróżujący po Polsce Interaktywny Plac Zabaw, na który wybraliśmy się później.
Tutaj dzieci mogły bawić się w jednej z czterech zaaranżowanych przestrzeni.
Najpierw „czarowały” – wypełnione kamieniami, wodą, trawą, parą wodną i korą – specjalne pojemniki.
Dzięki zamontowanym w nich czujnikom ruchu, na ekranie tworzyły się rysunkowe animacje, których obraz zmieniał się w zależności dotykanych przedmiotów.
Częścią zabawy było też „malowanie światłem”, gdzie za pomocą świetlnych mieczy, dzieci tworzyły na ekranie mieniący się barwami obraz.
Można też było poeksperymentować z perspektywą i obejrzeć kilka krótkometrażowych filmów animowanych, znanych nam już z oglądanej w domu “Antologii Polskiej Animacji dla Dzieci”.
Interaktywne eksperymentowanie znamy z naszych zagranicznych podróży, więc być może dlatego, mały Interaktywny Plac Zabaw nie zachwycił nas nowością, choć doceniam, że takie działania podejmuje się już w Polsce i mam nadzieję, że będą one początkiem prawdziwego, dużego centrum eksperymentów.
Komentarze