Miałam około 10 lat, gdy postanowiłyśmy z siostrą przygotować dla rodziców niedzielne śniadanie. Umiałyśmy już oczywiście zrobić wiele rzeczy w kuchni, ale tym razem przejęłyśmy się bardzo poradami wyczytanymi w naszej podręcznej książce z przepisami. Książka nosiła tytuł „Trzeba umieć sobie radzić. Elementarz zajęć domowych dla dzieci”. Właśnie przeglądam rozdział o przygotowywaniu śniadania, z którego zaczerpnęłyśmy przed laty inspirację: „Normalnie zapewne nie kto inny tylko Twoi rodzice troszczą się o to, by każdy z domowników był rano należycie nakarmiony. Jednak w dni wolne od zajęć szkolnych możesz im zrobić przyjemną niespodziankę, podając smakowite śniadanko. (…) Przy specjalnej okazji możesz przygotować dla wszystkich jakąś oryginalną potrawę, na przykład jajko w gniazdku.”
Do przyrządzenia jajek w gniazdku należało przygotować następujący sprzęt: 1 szklanka, 1 deseczka, 1 duża patelnia, 1 szeroki nóż, 2 talerzyki i (o zgrozo!) 1 tasak. Nie przypominam sobie byśmy posłużyły się z siostrą jakimkolwiek tasakiem, pamiętam natomiast proces przygotowywania tej oryginalnej i zachwalanej jako prosta, potrawy.
Zgodnie z instrukcją, wycięłyśmy szklanką otwory w skibkach chleba. Natkę pietruszki, którą autorzy książki zalecali posiekać tasakiem, pokroiłam zapewne zwykłym nożem. Później rozgrzałyśmy na patelni margarynę i jak zalecano, obsmażyłyśmy kromki chleba po 1 minucie z każdej strony. Następnie wbiłyśmy jajka do otworów w chlebie. Na tym etapie, przepis na jajka w gniazdkach przestał się nam już wydawać prosty. Białko nie ścinało się tak szybko, jak postępowało czernienie przypiekanego chleba. Zgodnie jednak z dewizą „Trzeba umieć sobie razić”, zdecydowałyśmy się po prostu zakończyć smażenie. Efekty naszej pracy ułożyłyśmy na talerzykach, posypałyśmy pietruszką i obudziłyśmy rodziców. Do dziś podziwiam ich za to, że zjedli wtedy bez słowa skargi spalony chleb z prawie surowym jajkiem. Twierdzili nawet, że było to „smakowite śniadanko”.
Kiedy więc moja córka postanowiła pewnego dnia przyrządzić „sadzone jajka w bułce”, trochę się zaniepokoiłam. Przepis zaczerpnęła z czytanej ostatnio przez nią z upodobaniem „Książki kucharskiej dla dzieci Cecylki Knedelek”.
Wieczorem przygotowała wszystkie potrzebne składniki i sprzęt, a ja upewniłam się, że w tej książce nie zaleca się już używania tasaka!
Następnego dnia, budzik w pokoju córki zadzwonił już o 7:00, a niedługo potem zostałam zaproszona do stołu. Co ciekawe, bułka była chrupiąca, jajko usmażone, a całość bardzo smaczna.
Cecylka Knedelek musiała zdecydowanie więcej eksperymentować przy udoskonalaniu tej potrawy niż autorzy „Trzeba umieć sobie radzić”. Kiedy bowiem jajka smażą się na patelni, bułeczki bezpiecznie pieką się w tym czasie w piekarniku. Wystarczy tylko przełożyć jajka do wydrążonych bułek i obudzić rodziców:)
Joanna Krzyżanek “Cecylka Knedelek, czyli książka kucharska dla dzieci”, Wydawnictwo Jedność, 2007
Komentarze
Tak, zdecydowanie Cecylka Knedelek pomoga dzieciom w przygotowaniu przepysznych potraw, a co więcej dzieciaki kończą gotowanie bez uszczerbku na zdrowiu;-)