„ – Widziałeś miasto? – odparł bocian. – Zdaje Ci się tylko. Spałeś i śniłeś – oto wszystko.
– Nie, nie spałem – odparł Paluszek. I opowiedział bocianowi wszystko, co widział.
Na to rzekł bocian:
– Według mnie stanowczo zasnąłeś na brzegu i śniłeś. Nie chcę jednak ukrywać przed tobą, że Bataki, kruk, który najwięcej wie ze wszystkich ptaków, opowiadał mi raz, że niegdyś było tu miasto, zwane Vinetą. Miało być ogromnie piękne i bogate i żadne miasto na świecie nie mogło się z nim porównać. Niestety mieszkańcy jego byli zarozumiali i chciwi. I – ciągnął dalej bocian – Bataki mówi, iż za karę Vineta została zatopiona przez fale i pogrążona na dnie morskim. Mieszkańcy jej jednak nie mogą umrzeć, a miasto nie może rozpaść się w gruzy. Co sto lat tylko wolno miastu w całej jego wspaniałości wynurzyć się z dna morza i przez całą godzinę pozostawać na lądzie.
– Tak, to musi być prawda – zawołał Paluszek – bo ja je widziałem!”
Całą legendę o zatopionym w Bałtyku mieście, możecie przeczytać w książce „Cudowna podróż” Selmy Lagerlof.
Motyw zatopionego królestwa, obecny w literaturze już od czasów starożytnych, przewija się w baśniach i podaniach wielu krajów.
To przejście do krainy zmyślenia, wg psychoanalizy, powrót do dziecięcego bezpieczeństwa wód płodowych, ale i zapowiedź niebezpiecznej przygody.
Wg Bettelheima, „zatopione królestwo” oznacza głębsze pokłady baśni, adresowane do ukrytych warstw psychiki dziecięcej.
Z pochłoniętym przez wody miastem, łączono też motyw walki o utracone królestwa. W Polsce romantycznej, odwoływano się w ten sposób do sytuacji Polski pod zaborami.
“Na miejscach, które dziś piaskiem zaniosło,
Gdzie car i trzcina zarasta,
Po których teraz wasze biega wiosło,
Stał okrąg pięknego miasta.”
(A. Mickiewicz “Świteź”)
Przez tajemnicze, zapomniane odmęty wiedzie nas również Joanna Papuzińska w swoim znakomitym opracowaniu „Zatopione królestwo. O polskiej literaturze fantastycznej XX wieku dla dzieci i młodzieży”.
Dla niej termin ten oznacza również świat zapomnianych tekstów dzieciństwa, „całą przestrzeń doznań literackich (…), które opadając na dno pamięci – czy też niepamięci – odciskają ślady na naszych upodobaniach i uczuciach, na sposobach przeżywania literatury, sztuki, piękna.”
Analizując polską literaturę baśniową, autorka odwołuje się jednak również bardzo często do literatury światowej. Nawiązania do szwedzkiej „Cudownej podróży” są w książce bardzo częste. To wg Papuzińskiej, najbogatszy i najbardziej udany przykład światowej, fantastycznej „literatury drogi” dla dzieci.
Podobało mi się w książce wyeksponowanie roli literatury światowej, przyznanie, że choć „nasza baśń literacka nie zajmuje miejsca zbyt eksponowanego i podobnie jak Polska nie jest literackim pępkiem świata, oraz często korzysta z inspiracji baśni „ludów północy” (…), górujących nad nami tak siłą wyobraźni, jak i trwałością literackiej tradycji”, to jednak „ma też własne oblicze (…), dotyka naszych zaściankowych spraw, (…) ogólnych problemów polskiego istnienia.”
Dzięki takiemu założeniu, chce się właśnie o tej naszej zapomnianej, polskiej literaturze poczytać i dowiedzieć więcej. Tych ciekawostek, wyłaniających się literackich obrazów i konotacji, Papuzińska oferuje nam mnóstwo.
Na początku zastanawiamy się wraz z autorką nad definicją „fantastyki literackiej”, nad jej powiązaniami z baśnią ludową, z której czerpie wiele, ale którą jednak nie jest.
Tę definicję odnajdziemy pod koniec lektury:
„Baśń ludowa podnosi przede wszystkim osobiste problemy jednostki: jej lęków i pragnień (…) Fantastyka literacka staje się pasmem transmisyjnym między świadomością młodego czytelnika a problemami całej ludzkości, jej zmagań, klęsk, dążenia do doskonałości.”
Do doskonałości dążyła też baśń literacka, której rozwój Papuzińska przedstawiła nam w pierwszych rozdziałach książki.
Ciekawi nowatorskie podejście do pisarstwa z przełomu XIX i XX wieku, kiedy dziecko i dzieciństwo stało się jednym z odkryć całej ówczesnej sztuki.
„Fascynowały aspekty osobowości dziecięcej, które kojarzyły się ze sztuką: świeżość i niekonwencjonalność widzenia, prostota i szczerość w wyrażaniu uczuć, zdolność do przebywania w świecie fantazji i zmyślenia, wrażliwość.”
Odnajdywano analogie między psychiką dziecka a artysty, „jako tego, który nie utracił niektórych darów dzieciństwa.”
Okres powojenny z kolei, to „krok wstecz”, patos i próby narzucenia obowiązującej doktryny politycznej również dzieciom. To czas zakwestionowania wartości baśni. Jeden z publicystów obarczył nawet braci Grimm odpowiedzialnością „za odwieczne niemieckie okrucieństwo” i domagał się objęcia baśni stosowną cenzurą.
Na zjeździe Związku Nauczycielstwa Polskiego w 1947 roku, proponowano również „odrzucenie takich akcesoriów baśni, jak wróżki, królewny, czarownice itp.”
Na szczęście nie zabrakło w Polsce mądrych autorów i baśń literacka wciąż się rozwijała.
O baśniowych motywach z których czerpała, a także o jej odniesieniach do bardziej realnych aspektów rzeczywistości, przeczytamy w kolejnych rozdziałach książki Joanny Papuzińskiej.
Znajdziemy tu literackie interpretacje motywów snu, ożywionych przedmiotów lub zwierząt, opuszczenia domu, fascynacji lasem i wędrowaniem, ale także odniesienia do rozwoju cywilizacji i techniki.
Bardzo ciekawe było dla mnie prześledzenie drogi rozwoju baśniowych postaci reprezentujących świat magii i czarów – od wróżek i krasnoludków do „zwierzątek-zmyślątek” takich jak Muminki czy towarzysze Bromby.
Papuzińska pisze jeszcze o specyfice dziecięcego folkloru, problemie konfliktu czasoprzestrzeni i dyskusjach o potrzebie kreacji lęku czytelniczego.
Całość opracowania zapełnia oczywiście mnóstwo nazwisk autorów polskich i obcych oraz tytułów książek, na podstawie których Papuzińska analizuje literackie zjawiska.
Pozostaje nam tylko „odkryć” je na półkach księgarń (raczej antykwariatówJ) i bibliotek i przenieść się do „zatopionego królestwa”.
Joanna Papuzińska “Zatopione królestwo. O polskiej literaturze fantastycznej XX wieku dla dzieci i młodzieży”, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2008
Komentarze
Ach, chce mi się już bardzo tych wszystkich magicznych książek i tych wieczorów spędzonych na wspólnym czytaniu ale moje Skarbusie jeszcze takie maleńkie… Będę śledziła co polecasz i kiedyś po to sięgnę na pewno 🙂 Tymczasem nasze “czytanie” brzmi tak: “to jest kotek, tak, kotek ma czarny nosek” itp. Wielka literatura niestety będzie musiała jeszcze trochę na nas poczekać 🙂 Pozdrawiam majowo, mama Magda z Bąblami.
Wspaniale, że czytacie razem, nawet jeśli treść książeczek wydaje się jeszcze bardzo prosta.
Najważniejszy przekaz, dziecko już odbiera: że czytanie wiąże się z przyjemnymi chwilami:)