Tworzenie drzewa genealogicznego to – zgodnie ze stereotypem – zajęcie dla panów na emeryturze poszukujących rodzinnego herbu. Rzeczywiście, to w ich towarzystwie spędzałam najczęściej czas, przesiadując godzinami w archiwum, szukając dokumentów i przewijając taśmy mikrofilmów. Było to kilka lat temu, a ja byłam w ciąży. Pewnego dnia, dowiedziałam się, że tworzenie drzewa genealogicznego znajduje się również w programie szkoły podstawowej i takie zadanie domowe otrzymała moja córka.
Świetnie – pomyślałam, wyciągając z szaf kilogramy archiwalnych dokumentów i zdjęć. Wręczyłam je przerażonej nadmiarem informacji córce.
Usiadłyśmy więc razem nad arkuszem pustego papieru, zapełniając go nazwiskami babć, dziadków, praprzodków, kolejnymi pokoleniami, dzięki którym istniejemy, a po których często nie pozostało nic poza nazwiskiem, datami narodzin, śmierci i może śladem ich uśmiechu na twarzy któregoś z wnuków.
Umieszczając przy niektórych przodkach zdjęcia, starałyśmy się znaleźć takie, na których byliby oni uwiecznieni jako dzieci. Obrazem przeszłości miały stać się pokolenia dzieci. Dzieci, które żyły przed nami, były do nas podobne a potem dorosły i odeszły. Rozmawiałyśmy o tym jakie mogło być ich dziecięce życie.
Dzieciństwo cały czas decyduje o wyborach w dorosłym życiu. Konsekwencją tej oczywistej już dziś prawdy, jest to, że i my współcześni nosimy w sobie cząstkę przeszłości i zarazem wciąż przenosimy ją w przyszłość wraz z pamięcią o naszym dzieciństwie.
Co nas łączy w byciu dzieckiem? Pamiętamy pewnie nasze zabawy i sprawy, najważniejsze wtedy dla nas na świecie. A jakie – w różnych wymiarach przeszłości i teraźniejszości – były i są inne dzieci?
O dzieciństwie spędzanym w różnym czasie, w różnych miejscach, o dzieciach w sztuce i w codzienności, o książkach, zabawach i twórczym spędzaniu wspólnego czasu, o tym będzie ten blog.
Z myślą utrwalenia ulotnych chwil kształtujących dzieciństwo.
Komentarze
W dobie silnie rozwijającej się grafiki komputerowej zastanawiające jest zafascynowanie dzieci niektórymi najprostszymi drewnianymi zabawkami, które pamiętają jeszcze czasy pradziadków. Czy to ludzikiem, który sam schodzi po równi pochyłej, czy kulką na sznurku, którą trzeba trafić w konkretny otwór, czy też bączkiem “napędzanym” sznurkiem…