Poznań to nasza mała ojczyzna. Tu urodziłam się ja i mój mąż, nasi rodzice i mieszkali wszyscy dziadkowie. Nasze córki są więc Wielkopolankami z dziada pradziada, a na ich poznańskie wspomnienia nakładają się historie życia 8 pradziadków i ich rodzin.
Właściwie z większością poznańskich ulic łączą się jakieś nasze rodzinne wspomnienia, ale są oczywiście dzielnice, z którymi jesteśmy silniej związani. Jedną z nich jest Wilda, gdzie urodził się tata dziewczynek i gdzie mieszkali jego dziadkowie, ale i dla mnie to bliskie miejsce, gdzie pracowali moi rodzice i gdzie często biegałam na zakupy.
Postanowiłam, że w tym roku częściej wybierzemy się na miejskie wycieczki, prowadzące szlakiem życia naszych rodzin. Zaczęliśmy od Wildy:)
Jej centralnym punktem jest Rynek Wildecki, przy którym mieści się kościół z początku XX wieku i kamienica, w której mieszkała rodzina mojego męża i nadal mieszka jego brat.
Tak wyglądał Rynek w roku 1914…
Dziadkowie mojego męża zamieszkali w jednej z widocznych po prawej stronie kościoła kamienic chyba w późnych latach dwudziestych XX wieku, przeprowadzając się z tu z jeżyckiej ulicy Zacisze. Oto oni wraz z dwoma synami. Blondynek prowadzony przez ojca to tata mojego męża, mały Edek.
Tak wyglądał Rynek w latach sześćdziesiątych, kiedy urodził się mój mąż…
..a to współczesny widok na skrzyżowanie ulic Górna Wilda i Wierzbięcice z wysokości balkonu rodzinnego mieszkania.
Małych chłopców, takich jak widoczny na zdjęciu mój mąż, interesowała jednak bardziej przeciwna strona kamienicy, gdzie mieściły się ogromne połączone ze sobą podwórka, na których toczyły się nieustanne dziecięce gonitwy i całodzienne zabawy.
Na Wildzie widać dziś niestety wiele sprzeczności – niszczejące stare domy, pełne jeszcze ciekawych detali, czasami odnawiane, czasami zastępowane nowymi plombami, ogrodzonymi od ulic zamykanymi bramami. Zadbano o miejskie skwery, ale prawie zniknęły piękne przedogródki przed frontami kamienic.
Nie ma już wielu sklepików i zakładów przemysłowych, które pamiętamy, ale ich dawną obecność zaznaczają czasami stare witryny, a nawet pamiątkowe tablice. W tym miejscu był pierwszy znany nam sklep samoobsługowy…
Co ciekawe znaleźliśmy kilka wciąż działających firm z „dawnych czasów”. Oto współczesny szyld firmy Agol i ich przedwojenna reklama…
A to zakład ortopedyczny, w którym pracował mieszkający przy Rynku Wildeckim dziadek mojego męża…
Wilda okazała się dla nas za wielka jak na jeden spacer. Dotarliśmy zaledwie do jej północnego końca, gdzie styka się ze Starym Miastem i ulicą Królowej Jadwigi, przy której mieszkałam. Jako dziecko wożone w spacerówce nie miałam więc daleko do parku z wznoszącymi się wysoko pergolami, obsadzonymi kiedyś pnącymi różami.
Po różach nie ma już śladu, ale rozpoznaliśmy dawne płotki, płyty i murki. Mój mąż i jego brat miło wspominali za to górkę saneczkową, wciąż służącą doskonale współczesnym dzieciom:)
Jeden z wysokich murów od ulicy Niedziałkowskiego, to pozostałość po dawnym cmentarzu ewangelickim, który zamieniono na park w późnych latach pięćdziesiątych XX wieku.
Na skrzyżowaniu Niedziałkowskiego i Górnej Wildy stoi ciekawy budynek małego szpitalika św. Łazarza. Ok. 250 lat temu, kiedy go wybudowano miejsce to – przecięte wodnymi strugami – wyglądało zdecydowanie inaczej, ale tego oczywiście już nie pamiętamy. Oglądamy je za to codziennie na obrazku wiszącym w naszym domu, namalowanym przez mojego tatę:)
Ulica Niedziałkowskiego prowadzi do ulicy Różanej gdzie znajduje się ogromna szkoła z początku XX wieku…
…z niezwykłymi, zdobiącymi ją przedstawieniami zwierząt…
Do tej szkoły miała przyjemność chodzić mama mojego męża, która wraz z rodzicami mieszkała na pobliskiej ulicy św. Czesława. Jej ojciec prowadził przed wojną parowozy, a jego zdjęcie możecie zobaczyć TUTAJ.
Mała Kazia pozuje do tej fotografii wraz ze starszymi braćmi, najprawdopodobniej uczniami tej samej szkoły…
To na razie koniec naszej wycieczki, ale jeszcze dużo podobnych ulic pozostało nam do przejścia:)
/
Komentarze
Fantastyczna wycieczka. Jakiś czas temu sama zrobiłam podobną, jejku, ile to wspomnień.
No proszę. Codziennie jestem na Wildzie, tam pracuję ale nigdy nie spodziewałam, się, ze ktoś może chcieć tam wybrać się na wycieczkę krajoznawczą. Do tej pory, nawet mieszkańcy Wildy raczej negatywnie komentują to miejsce. Przyznać jednak muszę, że tutaj prędzej coś kupię niż biegając po galeriach:)
Jakie super zdjęcia, też jestem z Poznania co prawda urodziłam się na Łazarzu, teraz mieszkam w Plewiskach, ale zobaczyć takie zdjęcia dawniej i dziś, coś cudownego!!!
Dziękuję Wam za “wspólną” wycieczkę:)
Piękny wpis – postanowiliśmy go “zareklamować” na naszym facebookowym fanpage’u “Wilda, mój fyrtel” – https://www.facebook.com/wildamojfyrtel
Pozdrawiamy serdecznie!
Wilda – najlepsza dzielnia w mieście! 🙂 Fajny wpis.