Nie spotkaliśmy jeszcze niestety dotąd prawdziwego bobra na wolności, ale ich ślady – jak może pamiętacie – już wielokrotnie.
Obserwacja bobrów w ich naturalnym środowisku, musi być prawdziwą przyjemnością, która – mam nadzieję – nas kiedyś spotka.
Na razie jednak, zabrałam dziewczynki w literacką podróż nad Rzekę Żółtych Brzóz, gdzie żyły dwa małe boberki, którymi zaopiekowało się indiańskie rodzeństwo. Tę piękną historię opisał oczywiście wiele lat temu Grey Owl. Książka, którą czytałam w dzieciństwie, nosiła tytuł „Sejdżio i jej bobry”. Teraz czytałyśmy nowe wydanie, o tytule „Przygody Sajo i małych bobrów”.
Grey Owl to prawdziwy gawędziarz, książkę czyta się z zapartym tchem, a oprócz przeżycia indiańskich przygód w kanadyjskiej puszczy, miałyśmy również okazję sporo dowiedzieć się o życiu bobrów.
„Zobaczycie wielkie rzeki, jeziora, szumiące bory, dziwne zwierzątka, które pracują, rozmawiają i mieszkają w małych, przez nie samych zbudowanych miasteczkach, wysokie drzewa, które będą się wam przyjaźnie kłaniały, i strumyki, wiecznie o czymś śpiewające miękkim, ślicznym głosem. Zasiądziemy obok płonącego ogniska obozowego w zadymionym, brunatnym indiańskim wigwamie. Usłyszycie opowieść z dawno minionej przeszłości.”
I rzeczywiście, książka pochłonęła nas całkowicie na kilka dni, a dodatkowo zainspirowała do poszukania również filmowych informacji o bobrach.
Ten film jest świetną ilustracją do książkowych opisów Grey Owl’a.
httpv://www.youtube.com/watch?v=VuMRDZbrdXc
Spotkanie z bobrem jest zdecydowanie trudniejsze niż odnalezienie śladów jego pracy. Ścięte drzewa, tamy i żeremia widzieliśmy już w różnych miejscach, a teraz postanowiłyśmy przygotować się również do odnalezienia tropów bobra.
Po lekturze książki o Sejdżio, do maskotek z którymi śpi moja najmłodsza córka, dołączył jeszcze mały boberek. Któregoś poranka postanowił jednak samodzielnie opuścić posłanie i ukryć się przed swoją małą opiekunką. Zosi nie pozostało nic innego jak odnaleźć go po pozostawionych tropach:)
Tropy zrobiłyśmy razem z Rozalką i myślę, że już teraz zapamiętamy, że przednie nóżki zostawiają ślady z pazurkami, a tylne są większe i mają dodatkowo błony.
Zobaczymy, czy uda nam się kiedyś wykorzystać naszą wiedzę w praktyce:)
/
Komentarze
Bardzo twórcza z Ciebie mama. Nic tylko czerpać pomysły na spędzanie czasu z dziećmi. Pozdrawiam!
Izo.
Inspiracje są wzajemne:)
Bobry żyją w Warszawie, więc – o dziwo – nietrudno jest je spotkać, jeśli bywa się nad Wisłą. I tak jeden znajomy bóbr bezczelnie prowokował psa, który wpadał do jego ‘sadzawki’. Pływali sobie razem dookoła. Do czasu, gdy bobrowi się znudziło i postanowił dać nura (pies ujadał). Drugi bóbr nieznajomy objawił nam się jako ciemna plama przy zachodzącym słońcu. Co to? Szczur? 😉 Nie. Dziarsko płynący bóbr (wyszedł na wysepkę). Tak więc i mieszczuchom jest dane. 🙂