Zbliża się Dzień Dziecka, a my na wygodnej kanapie czytamy w deszczowe dni, wydaną niedawno przez Zakamarki kolorową książeczkę „Dzień Dziecka w Bullerbyn”.
To niepublikowane dotychczas w Polsce opowiadanie, zostało napisane przez Astrid Lindgren wiele lat po „Dzieciach z Bullerbyn”, ukochanej książce mojego dzieciństwa. By spędzić dzień w Bullerbyn, oddałabym kiedyś wiele i nie musiałby to być wcale Dzień Dziecka. Kerstin, dwuipółletnia główna bohaterka świątecznego opowiadania, też jest raczej zwolenniczką zwykłych, bullerbynowych chwil. Z rezerwą podchodzi do prób zorganizowania dla niej niezwykłego dnia. Woli popatrzeć sobie na kury i prosięta.
„Przecież możemy jej pokazać wszystko, co mamy tutaj, w Bullerbyn – zaproponowała Britta. – Jak ma być Dzień Dziecka, to niech będzie.” No właśnie, w Bullerbyn zwykłe dni wypełnione codziennymi zajęciami i prostymi zabawami były zawsze niezwykłe i cudownie magiczne.
Z przyjemnością przerzucam kartki nowej książki. Papier jest grubszy i nieco chropowaty, kojarzy się bardzo nostalgicznie. Ilustracje Ilon Wikland są przepiękne.
Ja jednak ciągle lubię również ilustracje z mojej dziecięcej, mocno już sfatygowanej książki „Dzieci z Bullerbyn”.
Kiedy trafiła w moje ręce była już trochę zaczytana przez starsze kuzynki. Jednak ślady długopisu na ilustracji przedstawiającej Bullerbyn są mojego autorstwa. Pewnego dnia, odrysowywałam domy przez kalkę:)
W tę czarnobiałą ilustrację wpatrywałam się wiele razy i wyobrażałam sobie w której zagrodzie mieszkam i jak układam w swoim pokoju, tkane na krosnach dywaniki w paski.
Książkę czytałam tyle razy, że nie potrafię już nawet oszacować liczby. Wracałam do niej też zawsze kiedy leżałam chora, z dużą gorączką i nie mogłam się skupić na żadnym innym tekście. Ta lektura przynosiła mi ukojenie i wewnętrzny spokój. Wiem, że w podobny sposób odbierają ją dzieci na całym świecie, choć podobno w Niemczech znacznie popularniejsza była lektura „Pippi Langstrumpf”. Być może w Polsce za żelazną kurtyną, bardziej tęskniliśmy do spokojnego arkadyjskiego świata, podczas gdy niemieckie dzieci były w tym czasie bardziej żądne przygód i społecznego wyzwolenia;)
W każdym razie, teraz kiedy jestem już dorosła, książkę czytam z równą przyjemnością i robię to często wraz z moimi córkami. Często czytamy również, niedostępne w czasach mojego dzieciństwa, obrazkowe wersje bullerbynowych przygód wydawane przez Wydawnictwo Zakamarki, takie właśnie jak „Dzień Dziecka w Bullerbyn”. Dzięki prostemu tekstowi i kolorowym ilustracjom, można czytać je już całkiem małym dzieciom.
Kiedy w zeszłym roku jechaliśmy do Szwecji, w drodze towarzyszyła nam, słuchana w aucie wersja audio „Dzieci z Bullerbyn”, czytana przez Irenę Kwiatkowską. Pod koniec lektury, dotarliśmy do Bullerbyn.
W wiosce, która naprawdę nazywa się Sevedstorp, rzeczywiście znajdują się trzy zagrody.
Tu nakręcono film o przygodach dzieci, a w Zagrodzie Środkowej wychowywał się ojciec Astrid Lindgren.
To opowiadane przez niego historie z dzieciństwa i przeżycia samej Astrid z rodzinnego domu w Nas koło Vimmerby dały początek książce. O wszystkim najlepiej przeczytać w „Przygodach Astrid – zanim została Astrid Lindgren” Christyny Bjork. To lektura obowiązkowa dla wszystkich dzieci i dorosłych podążających szwedzkim szlakiem pisarki.
W Bullerbyn zadziwia sielska atmosfera dawnej wsi.
Tam też znaleźliśmy, charakterystyczne dla całej Smalandii drewniane płoty, obecne nawet w tematycznym parku rozrywki w Vimmerby.
W „Świecie Astrid Lindgren” również zbudowano miniaturowe Bullerbyn. Mnie najbardziej zainteresowała różnojęzyczna tablica informacyjna z różniącymi się nieco wersjami imion głównych bohaterów książki.
Jak przyjemnie pobyć w Bullerbyn i jak dobrze poprzez lekturę móc do niego wracać:)
cdn…
Rozwiąż test sprawdzający znajomość książki “Dzieci z Bullerbyn”: TEST
Komentarze
Dobrze jest mieć Bullerbyn. I nie tylko 🙂 Las Mattisa, Dolina dzikich róż, Ogród różany i Zagroda jeźdźców, te wszystkie miejsca naprawdę istnieją 🙂
Dziękuję bardzo za miły komentarz, zajrzę tu pewnie nie raz , i trochę pozazdroszczę tych pięknych podróży, Holenderskich tulipanów i Szweckich czerwonych domków 😉
Dziękuję Zosiu za odwiedziny. Mam nadzieję, że znajdziesz tu trochę ciekawych dla Ciebie informacji zwłaszcza – jestem pewna – w planowaniu przyszłych podróży:)